piątek, 7 czerwca 2013

Rządowy Psychiatryk I


Dwóch potężnie zbudowanych ochroniarzy tajnego zakładu psychiatrycznego, dla rodzin przedstawicieli rządu z całego świata, siłą wprowadzało na świetlicę dziewczynę o różowych włosach.
-Przestań mnie obmacywać! –krzyknęła usiłując się wyrwać
Na wiele się to nie zdało. Sama ich masa przytłaczała drobną, choć wysoką, dziewczynę.
Całej tej scenie przyglądał się cały oddział, jednak zareagował tylko jeden chłopak. Podszedł do dryblasów i chwycił ich za kołnierze, a następnie cisnął nimi na najbliższą ścianę.
Mimo, że był od nich niższy o głowę przerazili się nie na żarty.
Obrzucił ich ostrym spojrzeniem spod cienia kaptura płaszczu i wyciągnął jednemu z kieszeni iPad’a, którego podał różowowłosej. Widząc to wszystko mogła się jedynie dziwić. W między czasie ochroniarze zebrali się z ziemi i zniknęli za drzwiami.
-Dzięki za pomoc i za iPad’a. –zwróciła się do swojego wybawiciela rozmasowując obolałe ramie
Złotooki jedynie zsunął wysoki kołnierz z ust i uśmiechnął się delikatnie, po czym wrócił do stolika, przy którym siedział wcześniej. Znów pochylił się nad rozpoczętą, samotną partią szachów.
-Hej. Mogę się przysiąść? –spytała nieśmiało
Kiwnął twierdząco głową.
-Jestem Erin, a… -urwała w pół zdania czując na ramieniu czyjąś rękę
-Witaj –zwrócił się de niej lekaż- Będziesz od dziś pod moją opieką i mam nadzieje, że razem poradzimy sobie z twoim problemem. Terapię zaczniemy od jutra, więc na razie odpocznij.
~Heh… Grajmy w ich grę to może szybciej stąd wyjdę -pomyślała
-A! Jak widzę zaprzyjaźniłaś się już z Allenem… Eh, muszę cię ostrzec-jest mało rozmowny. Szczerze mówiąc to nie odezwał się słowem już od siedmiu lat. –rzekł i ruszył dalej wesoło pogwizdując i doglądając innych pacjentów. Mniej lub bardziej szalonych.
-Ty naprawdę nie…
Wzruszył ramionami urywając temat. Wskazał zachęcająco na szachy.
Dziewczyna westchnęła. Nie pojmowała jak można nie wypowiedzieć choćby słowa przez tak długi czas. Erin przygasła na chwile, po czym znów się ożywiła. Tylko oczy Allena pozostały niezmienne, tak jak pięć lat temu.
-Skoro ty nic nie mówisz, to ja będę gadać za nas dwóch –rzuciła z szerokim uśmiechem
Wykonała ruch gońcem bijąc wierze.
-Dlaczego tu jesteś? Eh. Pytania nie mają sensu…
Zbił gońca skoczkiem i wskazał na białego króla „Szach”
- Dobry jesteś. Możesz zdjąć kaptur? Dziwnie się czuje rozma… Mówiąc do ciebie nie widząc twojej twarzy.
Zbiła królową jego skoczka
-Szach
Popatrzył na nią spode łba jakby się zastanawiał, poczym jednak zsunął kaptur odsłaniając niemal śnieżnobiałe długie włosy.
-Oh! –westchnęła
Złote oczy, białe włosy i około dwudziestu lat. Całokształt przedstawiał się co najmniej szokująco.
Nie przejmując się jej reakcją wykonał swój ruch. Zbił królową gońcem, poczym przewrócił jej króla. „Szach mat’
-To nie twój naturalny kolor? –spytała niepewnie
Pokiwał głową najpierw na tak, później na nie.
-Nie farbowałeś?
„Nie’
-Więc.. Osiwiałeś?
„Tak”
Chciała spytać o coś jeszcze, ale zjawił się jej lekarz „opiekun”.
-Czas na zabawy się skończył. Odprowadzę cię do twojego pokoju.
Spojrzała na Allena, ale ten był już przy drzwiach.
Wstała więc i posłusznie poszła za lekarzem. Zaprowadził ją do niewielkiego pokoju, w którym znajdowało się dość wygodne łóżko, krzesełko i stolik. Wszystko przymocowane do podłogi i obite ochronną warstwą.
Gdy tylko została sama położyła się próbując zasnąć. Wciąż myślała o tym co się dziś wydarzyło…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz