niedziela, 22 czerwca 2014

Mistrz i Małgorzata część I [+18]

Tło z pozdrowieniami dla pewnej zacnej dziewoi...

Iblis ze stuknięciem odstawił wysoki pokal na ciężki drewniany stół, ostatni łyk ciężkiego ciemnego piwa spłynął po gardle. Spojrzał na Małgorzatę, aż zmrużył oczy zafascynowany nią. W smukłych palcach trzymała wysoką szklankę cydru, uśmiechała się szeroko i rozmawiała z niedawno poznanym Cyre. Blondyn skupił uwagę na ustach w czerwień obleczone, taki miał zwyczaj... Choć może powinien patrzeć w żywe oczy? Teraz już szklane od wypitych trunków lecz dalej wesołe i pewne. Z dziką iskrą, skrywaną gdzieś tam, w środku. Jeszcze tylko sprawdzenie godziny i stanu ekipy.
-Będziemy się zbierać, odprowadzę waść Małgorzatę coby się nie martwić. - oznajmił głośno specjalnie niskim głosem
Podał dłoń swej towarzyszce i pomógł przejść przez tłum gnieżdżący się przy barze, jednocześnie zarzucił na grzbiet swą ciężką kurtkę. Czarna skóra dopełniała jego wizerunek niby ostatnie muśnięcie pędzla w ręce Mistrza. Ona zaś w dżins ubrana stanowiła jego kontrast, acz równoważyła niczym odwieczna siła. Drobna i niska, z burzą czarnych loków pod ramię z wysokim mocnym młodzianem. Zawsze pod ostatnie wiązanie, zawsze ze związanymi włosami. Ogień i lód, razem burza i eksplozja.
-I jak, Pani?
-Naprawdę ciekawe towarzystwo! I pomyśleć, że się wcześniej obawiałam.
-Mówiłem, niepotrzebnie.
Zaproponował jej ramie lecz różnica wzrostu robiła swoje, szybko się męczyła. Chwycił ją więc w talii nadając tempa marszu, gdy gdzieś w oddali nad miastem poniósł się huk.
-Się Kai ucieszy. - usłyszał stłumiony głos
-Cieszy się. - odparł spoglądając w niebo
Pierwsze krople odbiły się od kurtki, zatrzymały na szkłach okularów. Przyśpieszyli.
-Już niedaleko, może zdążymy?
Ale ona jedynie coś zamruczała. Zastanawiał się o czym myśli, czy wspomina może pewną rozmowę. Pewien tekst wyświetlany gdzieś na ekranie... Deszcz przybrał na sile, wzmógł się wiatr. I tak już nie zdążyli, była cała mokra... Jemu zmokły jedynie włosy. Wbiegli w jej bramę, tak już blisko celu podróży, zdyszani i z wypiekami na twarzy. Lecz Małgorzata drżała z zimna. Bez zastanowienia rozpiął ramoneskę i zarzucił ją na drobne ciało. Ciążyła na niej okrywając, spojrzała mu w oczy z perfidnym uśmieszkiem.
-Jak w tamtym tekście? Nie patrz... - rzuciła cicho
Ale on nie miał zamiaru słuchać, jemu się nie rozkazuje. Jeno bardziej zapragnął patrzeć.
Ściągała z siebie przemoczoną koszulkę zakrywając skórą, aż została tylko w niej... I kuszącym czarnym staniku.
-Teraz przegnę. Ale czy są jeszcze granice?
Postąpił krok ku niej, przypierając do ściany, tak by nie mogła uciec. Zajrzał w oczy, ale wzrok miała hardy. Czuł jej ciepły oddech na rozpalonej twarzy, czuł jej słodkawy zapach ciała... Zbliżył usta do jej szyi by i ona poczuła ciepło oddechu. Delikatnie musnął ustami aksamit jej skóry, nie sprzeciwiała się... Przygryzł płatek jej ucha, a ciche mruknięcie zachęciło go by przeciągnąć językiem po karku, który odsłoniła prężąc się. Smakowała deszczem i zimnem nocy. Czuł jak kolejne skrawki ciała ogrzewają się pod jego dotykiem. Gdy złożył pocałunek na obojczyku nagrodziła go cichym westchnięciem. Przyciągnął ją więc do siebie kładąc dłonie na talii, i ruszył w dół. Tak rękoma jak i ustami. Obsypując pocałunkami dekolt chwycił za pośladki. Mokry materiał jedynie podkreślał dobrze ukształtowane ciało.
-Arianie! Błogosław twórcę aerobiku. - pomyślał
Godziny spędzone na treningach doskonale wyrzeźbiły tę drobną istotę.
Krew uderzyła mu do głowy... Nie tylko tam. Uniósł ją podtrzymując i przyciskając do ściany. Nawet jeśli ktoś ich widział to miał to gdzieś. Liczył się głód! Jej i jego...
-Czekaj! - jęknęła - Są też inne... Opowiadania. Dlaczego nie miałbyś pokierować mną jak Kai Lisicą?
Zaskoczyła go. Przerwał pieszczoty i spojrzał na Małgorzatę raz jeszcze.
-Brak mi łoża... - stwierdził sucho
-Ja mam... Na górze. Mam też obiecany parapet.
-Więc ja mam siłę i chęć... A i odwaga właśnie się znalazła.
Podrzucił nią by oplotła go nogami w pasie i ruszył.

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Tęsknota

Mały cykl wierszy zaczynamy

Czymże jest tęsknota?
To brak, lecz nie czegoś
Brak to kawałka nas
Naszej duszy

Ja zaś tęsknię po Tobie
Za głosem Twym melodyjnym
Co szeptał mi

Smutek czuję
Objąć Cię nie mogąc
Boś mą otuchą
W tym świecie zepsutym

Brak mi twego dotyku
Co aksamitem
Przyoblekał mnie

I za spojrzeniem Twych oczu
Co ciepło niosą
Tęsknię
Bo piękne one

Lecz najbardziej brak mi
Ciebie
Tak zwyczajnie

Boś daleko
I nie zawsze dla mnie
Bądź ze mną
Bo dusza ma pusta

A Ty
Tak wspaniała
Wypełniasz ją