czwartek, 27 lutego 2014

Wierszy kilka

1 "Bestia" 

Bestią dla Ciebie jestem
Strach w Twych oczach widzę
Potworem nie jestem
Lecz Ty nie rozumiesz

Bólem mnie obdarzyłaś
Choć prosiłem
Litości nie znasz
Krzywdzisz co chwilę

Dłużny więc nie zostanę
I Ty cierpienia zaznasz
Więc Bestią się stałem
Teraz bać się możesz!

2 "Jak dobrze..."

Znów łzy z mych oczu płyną
Jak dobrze, że nie widzisz ich
Kazałaś szczęścia mi szukać
Lecz szczęściem mym byłaś Ty

Odeszłaś, zostawiłaś mnie
Nie Twoja to wina
Żalu nie mam
Lecz smutek pozostał

Szukam, ciągle szukam
Za Twym rozkazem podążam
Tak bardzo bym chciał
Znów przy tobie być

Lecz Ty śpisz
I więcej nie zbudzisz się
Poranek łzy osusza
Poczekaj na mnie

Jeszcze tylko trochę

3 "Kolory"

Próżno szukać gwiazd na niebei
Gdy ostatnia iskra zgasła
Czerwień i Zieleń się zlewają

Kolory nas zatruwają 
Od środka wypalają 
Do Białości wpierw doprowadzając

A Żółć przez Fiolet się sączy
Czernieją barwy
Jak duszę nasze usychają 

To co było zanika
Umiera razem z nami
Śladu nie zostawiając

Czym wszak jesteśmy?
Jeśli nie zlepkiem
Ledwie kilku barw

Tak ulotny blask
Jak iskra na niebie
Co świeci minionym światłem

środa, 26 lutego 2014

Wzrok przeklęty

Czasem mijam Was
Widzę zupełnie innych
Ślepo na mnie patrzących

Wtedy uświadamiam sobie
Że skrawkiem przeszłości jestem
Nieobecnym w waszej rzeczywistości

Wiele widzę dróg
Lecz na żadnej mnie nie ma
Cóż poradzić?

Idę więc dalej
Szczęścia Wam życząc
Istniejąc zawieszony we własnej świadomości

niedziela, 2 lutego 2014

Spisując szepty II

Coś na dziś...

Kai siedział na parapecie z laptopem na kolanach. Jedną stopę opierał o łóżko by mieć stabilniejszą pozycję. Pościel i tak była w nieładzie. Opuścił podkrążone oczy na ogród. Kwiaty i trawa stapiały się w czarną masę usianą jasnymi plamami kamieni na ścieżce i wokół stawu. Staw... Srebrna żywa tafla odbijająca światło Księżyca. Oczy chłopaka powędrowały w górę, na tarczę szarego satelity. Był w pełni i dawał dużo światła. Tylko przelotnie spojrzał na niebo usiane świetlikami po czym zamknął oczy i zaczerpnął powietrza. Pobudził go chłód i wilgoć nocy. Słodki zapach drzew i bryzy był wszechobecny tak jak woń roślin z ogrodu. Czuł kwitnącą czeremchę.
-I to się nazywa życie! - szepnął

Usłyszał cichą melodię, przywodziła na myśl jakieś wspomnienie, które dzieliła każda żywa istota. Obraz przed jego zielonymi oczyma zafalował jak w strugach gorącego powietrza.
Spojrzał na łóżko, spojrzał na nią. Leżała na boku z rąbkiem kołdry owiniętym między nogami, napawał się ich widokiem. Długie, zgrabne i mocne przy czym zadbane i wszech miar kobiece. Zaleta długich pieszych wędrówek. Ruszył spojrzeniem w górę do pastelowo pomarańczowych szortów, jego szortów. Dalej... Do płaskiego brzucha i dobrze zaznaczonej talii odkrytej przez uniesioną nieco szarą koszulkę. Odwróciła się patrząc przez ramię, a oczy jej ciepłe z radosnymi iskierkami. Sprawiały wrażenie, że miłuję każdą żywą istotę.Chłonął dalej jej widok... Twarz okrągła, nieco podłużna, tak młoda. Przypominała niewinne dziecko. Perłowy i delikatny uśmiech nieco bladych, acz komponujących się z cerą ust. Na policzkach odznaczał się rumieniec i dołeczki, gdzieniegdzie piegi i niewielkie znamię. Piegi miała też na nosku - inaczej nie dało się go nazwać - choć niektórzy stwierdzili by iż zbyt szerokim. Dla niego była idealna. Odgarnęła  palcami niesforną grzywkę, jej brązowe włosy nawet w nikłym świetle mieniły się refleksami, to ciemniejszymi to jaśniejszymi.
- Chodź, nie siedź długo. - Jej głos brzmiał niczym dobrze nastrojona struna.
Tak ciepły i miękki... Dla swojej Pani był gotów zrobić wszystko, a to nie wymagało poświęcenia... Wręcz przeciwnie. Odstawił laptop i lekko położył się za nią. Pachniała czymś podobnym do piżmu, odetchnął głęboko kładąc lewą rękę pod jej i obejmując jej prawe ramię. Wtedy dopiero się zorientował, wargi choć wyglądały tak jak powinny to ich dotyk był zupełnie inny. Nie było w nich jej jestestwa, tej ludzkiej zwyczajności i ciepła. Były idealne, jak wykute w marmurze. Ukradkiem wyprostował dwa palce prawej dłoni obejmując kciukiem resztę. Iluzja pękła ukazując puste miejsce na posłaniu... I wysoką czarną postać w kącie pokoju. W jego głowie eksplodował wysoki i wibrujący dźwięk, tak silny, że rzucił nim i wygiął w łuk. Postać zbliżyła się sunąc bezszelestnie, była smukła niczym kobieta i z jej gracją pochyliła się.
- Gdy twoja rozpacz cię pochłonie, pożre twe serce. - Beznamiętny głos ledwie docierał do Kai'a.
Ale Słowa odbijały się echem w jego głowie, wypalając swe znaczenie. Patykowate palce wystrzeliły w stronę piersi blondyna, odbiły się jednak od niewidzialnej bariery. Ręka zniknęła, nie dając dostrzec skąd się pojawiła.
- Ty! - Ciężki głos znów rozebrzmiał - Ty nie... To absurdalne.
Istota zniknęła rozpływając się w powietrzu. Młodzieniec powoli dochodził do siebie, walcząc z własną świadomością.
- Sael - Szepnął.
Youkai w czerwonej masce pojawił się znikąd, stanął sztywno przy Kai'u.
- Tak? -  Zapytał przeciągle.
Zielone oczy spojrzały z wyrzutem.
- To Enrza - zaczął - pomniejszy demon powstały z błąkających się dusz zranionych kobiet. Pożera serca mężczyzn, którzy rozstali się z ukochaną.
- To czemu mojego nie pożarła? Przebiła się przez wszystkie bariery.
- Najpierw sprawi, że pogrążysz się w rozpaczy, tacy smakują jej najbardziej. Poszukam więcej informacji.
Blondyn westchnął ciężko gdy Youkai zniknął. Zebrał się w sobie by wstać, powoli przełamywał ból, zarówno fizyczny, jak i psychiczny.
- Żeby uciekać się do tak podłych sztuczek? - Zaklął.
Próbował odrzucić obraz tego, co widział parę chwil temu. Wspomnienia wciąż jednak wracały. Zerwał się na równe nogi, a ból w głowie eksplodował z nową siłą. Ugięły się pod nim kolana, chwycił więc za oparcie krzesła. Gniew wzrósł jeszcze bardziej, wzmocnił chwyt i roztrzaskał mebel. Drzazgi i większe kawałki drewna zasypały pokój. Ruszył chwiejnie do barku po przeciwnej stronie, odłamki na podłodze raniły bose stopy.
-Zankoku na mama irodorareteta... - Zanucił.
Otworzył przeszklone drzwiczki i sprawnym ruchem odkorkował obłą butelkę z ciemnego szkła. Jeszcze tylko przelotnie spojrzał na kryształowe szklanice, wzruszył ramionami. Pociągnął kilka dużych łyków, a parę złocistych kropel spłynęło mu po brodzie. Rozkoszował się słodko-ostrym smakiem i ciepłem w żołądku
-To będzie kurewsko długa noc...
*****

Pozdrawiam moją ekipę do Warhammera! Czyli Louve, Smerfetkę, Dzikvska i Pavolo i Skip. Dobrych rzutów :3