niedziela, 27 kwietnia 2014

[+18] Gdy Szepty przeradzają się w Krzyk II

Obudziła się pierwsza, spojrzała na rozmarzoną twarz Kai'a. Wciąż spał i obejmował ją, wymknęła się zręcznie i ruszyła na parter do łazienki. Wciąż nie wyczuwała obecności Saela czy kogokolwiek innego.
Strumień ciepłej wody oczyszczał ciało i umysł, orzeźwiał. Zmyła z siebie pot, nie własny bo wszak Youkai się nie pocą. Wciąż czuła zapach jego ciała, na samo wspomnienie poczuła ciepło. Czuła niewielkie pulsowanie, ślad po nocy. Jej dłoń sama powędrowała w dół wzmagając to przyjemne uczucie.
-Ah! Jeszcze... - jęknęła
Szybko zakręciła wodę i wytarła się. Jej czułe, zwierzęce uszy natychmiast wychwyciły dźwięki dochodzące z piętra. Wyglądało na to, że białowłosy wstał i sam udał się pod prysznic. Zakradła się z powrotem, już nie przejmowała się nagością. Nie miała się kogo wstydzić.


Gdy otwarł oczy już jej nie było, przez chwilę nawet myślał, że to jedynie sen. Ból pleców jednak szybko przypomniał o prawdziwości tego. Wszędzie czuł jej woń, przeciągnął się w pościeli napawając się tym. Wstał by doprowadzić się do porządku i zmyć krew oraz pot. Uśmiechną się na widok rany na ramieniu.
-Ma kiełki nasz Lisek.
Gdy wszedł do pokoju by się ubrać zastał ją na łóżku, leżała na brzuchu i machała zachęcająco ogonem. Przełknął ślinę czując jak sztywnieje, przyjrzał się jej wspaniałemu ciału. Choć bardziej skupił się na wyeksponowanych pośladkach, które aż prosiły by się nimi zająć.
-Myobu... - szepnął
Ale ona tylko spojrzała na niego przez ramię z szelmowskim uśmieszkiem i lubieżnym błyskiem w oku. Zbliżył się do niej z niemym pytaniem, kiwnęła głową i zaprosiła ruchem rudej kity. Pochylił się nad nią siadając w rozkroku.
-Zrobię ci masaż, chcesz? - szepnął jej do ucha
Gdy zamruczała cicho delikatnie począł pracować palcami i masować jej ramiona i kark. Wierzgnęła wywołanym dreszczem, zszedł niżej na plecy. Czuł jak drży, zatrzymał się jednak tuż nad pośladkami i przygryzł wargę by się opanować. Znów czuł zapach jej lisiego futerka i piżmową woń.
-Nie przestawaj. - skarciła go
Z chytrym uśmiechem przejechał palcami po całej długości ogona. Aż krzyknęła zaskoczona i wygięła się w łuk.
-Tutaj, prawda? - zapytał głaszcząc sam jego koniec
Iskierki elektryczności strzelały mu pod dłoniami, ona zaś jęknęła. Przerwał pieszczotę i przejechał palcem po kręgosłupie, tą samą drogą podążył też język aż do uniesionych pośladków. Chwycił je w dłonie i począł delikatnie ugniatać.

Odsunęła się delikatnie od jego dłoni by móc obrócić się na plecy. Spojrzała na jego zaczerwienioną twarz i sztywnego członka. Uśmiechnęła się zalotnie skrywając na przekór swe ciało ogonem.
-Zrób tak jak wtedy, językiem.
Nie musiała powtarzać, pochylił się kładąc twarz między jej nogi. Pomogła mu unosząc biodra. Zaczął delikatnie, od pocałunków na udach i delikatnym muśnięciu końcem języka jej płatków. Po plecach przeszły jej dreszcze, chciała więcej. Już. Teraz. Ale nie ponaglała go rozkoszując się tym. Przygryzła palec jednej dłoni by drugą móc znów wpleść w jego włosy. On zaś rozchylił jej muszelkę i zagłębił się językiem na przemian liżąc i ssąc. Poruszył nim kilka razy do góry i na boki, po czym wysunął i wtargnął jeszcze raz. Spijał jej soki by w końcu wejść w nią palcem, usta zaś przeniósł na łechtaczkę.
-Tak! - wyrwało jej się
Mocniej przycisnęła jego głowę zaciskając nogi, gdy poruszył się wewnątrz. Tłumiła jęk aż ten wyrwał się z jej piersi, a ciałem targnął spazm. Przed oczami pociemniało, białowłosy wciąż jednak nie przestawał. I choć reszta bodźców docierała do niej przytłumiona to jego dotyk stawał się coraz intensywniejszy.
-Jesz... Ah!
Znów krzyknęła i opadła ledwie przytomna. Gdy otwarła oczy on wsparty na rękach spoglądał na nią z czułością. Leniwie się przeciągnęła niby przypadkiem zahaczając nóżką o jego wciąż sztywnego członka. Jęknął i drgnął przymykając powieki.
-Teraz ty... - szepnęła
Błyskawicznie położyła stopy na jego torsie zrzucając z siebie, upadł zaskoczony. Z lisim uśmiechem zacisnęła na nim palce patrząc jak wygina się pod jej dotykiem. Zajrzała mu w oczy, proste zaklęcie nie pozwoliło mu się nawet poruszyć.
-Czy ty też... - zastanowiła się
Przeciągnęła językiem po jego ciele od szyi docierając aż do krocza. Wierzgnął, a Lisica się zaśmiała. Objęła go wargami i poruszyła głową kilka razy.
-Więc tak to... - rzuciła
Widziała jak oddycha ciężko z otwartymi utami. Satysfakcjonował ją ten widok choć sama nie wiedziała czemu.
Dosiadła go opadając powoli, już przywykła więc od razu rozpoczęła taniec.
-Myobu...
-Cii... Nic nie mów. Liż. - nakazała pochylając się
Poczuła język na piersiach i przyśpieszyła.

Zaklęcie osłabło. Chwycił ją za biodra i docisnął ją mocniej, aż krzyknęła. Nie z bólu lecz z przyjemności. Jej zapach, jej jęki i dotyk skóry doprowadzał do szaleństwa. Doszedł.
-Myobu...
-Cii... Mam nadzieje, że masz jeszcze siły. - zaśmiała się
Odpowiedział jej jedynie ciepłym uśmiechem i przytulił mocno.

piątek, 25 kwietnia 2014

Róża wiatrów I

Miłego!
Wszelkie zauważone nawiązania do serii The Elder Scrolls są na miejscu ;)


Daren ostrożnie podszedł do wrót krypty. Często plądrował - choć może to złe słowa - pradawne grobowce. Zbierał artefakty, łapał się zleceń najemników, żył w podróży. Teraz też potrzebował gotówki. Odsłonił zasłonę z bluszczu, drzwi były uchylone.
-Umarli wstają bez powodu? - zdziwił się
Miał niski, głęboki i śpiewny głos. Nieco ponury, raczej typowy dla Mrocznych Elfów, tak jak popielata skóra. Związał swe białe włosy rzemieniem i wzruszył ciężki kamień. Wąski korytarz z bocznymi komorami grobowymi spowity ciemnością nie był zbyt przyjazny.Wkroczył w zatęchłe powietrze i dobył bastardowy miecz z Księżycowego Srebra. Brak światła nie stanowił problemu - czerwone oczy Dunmerów były przystosowane do ciemności. Ruszył powoli wypatrując pułapek. Grobowiec był prosty, bez dodatkowych korytarzy, które często tworzyły istny labirynt. Opadał nieco we wnętrze góry i stopniowo rozszerzał się.
-Co na Bogów? - zaklął widząc na środku drogi ożywieńców
Teraz znów martwych i nieruchomych. Zacisnął mocniej dłoń na rękojeści i podszedł.
-Rozbite Kryształy.  - zamruczał - Robota amatora. Drobne pęknięcia... Łuk?
Łuk w podziemiach to rzadkość, z reguły wybór desperatów nie mających nawet najlichszego miecza. A nie rozłożone do końca szczątki, teraz wystawione na niszczycielskie działanie tlenu, wskazywały na to iż nowy poszukiwacz przygód jest jeszcze wewnątrz. Żywy lub martwy...
Ruszył dalej, w dół krypty sporadycznie napotykając unieszkodliwionych nieumarłych. Po raz pierwszy w tym grobowcu stanął w holu przejściowym. Wielkim pomieszczeniu wypełnionym kolumnami i co bardziej znakomitymi wojownikami właściciela tego dobytku. Mieli oni strzec spokoju swego pana... Co też czynili.
Pod jedną z kolumn stała Bosmerka ubrana w myśliwski strój z Koronszu. Daren'a zawsze fascynował ten materiał. Wytwarzały go tylko Leśne Elfy z wybranych drzew. Potrafił trzymać ciepło, oddychał i nie ustępował w niczym skórze, z której ubranie nosił Dunmer.
Elfka krzyknęła gdy zardzewiałe ostrze topora śmignęło obok niej  uderzyło o kamień. Chwilę później ożywieniec leżał już ze strzałą sterczącą z mostka. Widząc kolejną falę nieumarłych odłożyła łuk i zaczęła splatać czar. Naturalną mocą Bosmerów była władza nad zwierzętami i roślinami co pokazała unieruchamiając przeciwników korzeniami. Ci zbyt tępi by machać bronią pod nogi dreptali w miejscu.
-Witaj siostro. - rzekł Daren wychodząc z cienia
Błyskawicznie uchylił się przed strzałą nerwowo wypuszczoną przez dziewczynę.
-Na Dziewiątkę! Nie strasz mnie! - wrzasnęła
-Co tu robisz dzieciaku? - spytał
Teraz patrząc na nią z bliska widział jej lekko zieloną skórę zlewającą się ze strojem, delikatne rysy i jasne blond włosy z zielonymi kosmkami.
-Skarbów ci się zachciało? - kontynuował - Życie zbrzydło?
-A co cie to? - krzyknęła wyciągając strzały z leżących ciał
Speszyła się przytykiem. Widać było, że jest młoda. Jak na Elfa.
-Wracaj skąd przyszłaś. - rzucił
Nim zdążyła odpowiedzieć zatańczył niosąc spokój strażnikom grobowca.
Mroczne Elfy były doskonałymi kowalami, głównie dzięki niewrażliwości na ogień. A dobry kowal to dobry wojownik znający się na broni jak nikt inny. Niezgrabne i powolne ruchy ożywieńców tylko potęgowały wrażenie, gdy Daren Przecinał ich w pół czy odcinał głowę. Kiedy tylko ostatni padł zabrał się za wycinanie nożem Kryształów Duszy z ich ciał.
-Po co to robisz?
-Eh... Mimo, że to przez nie zmarli wracają do życia to te tutaj nie są połączone doń czarem a samą energią w nich zawartą. Zadając śmiertelną ranę... Taką, która byłaby śmiertelna rozpraszasz ją. Pradawni kładli kryształy na ciałach by dać im spokój, ale działało to odwrotnie. Teraz za tej wielkości kryształy dostaniesz sto, sto pięćdziesiąt srebrnych księżyców. Trzymaj!
Rzucił jej cztery z dwunastu fioletowych kryształów wielkości średniego gwoździa.
-Wracaj do domu. - rzekł i ruszył dalej
-Czekaj! Może pójdziemy razem?
Chwyciła go za ramię zmuszając by się odwrócił. Spojrzał na nią... Oczy miała przepełnione niemą prośbą. Widać było, że jest zdesperowana. Westchnął.
-Z czego masz łuk?
-Heban i cis.
-Dobra. Trzymaj. - podał jej srebrny nóż - Celuj w oczy. Dostajesz trzydzieści procent. Pasuje?
Skinęła głową. Ruszyli więc dalej, teraz szerokim ozdobionym płaskorzeźbami korytarzem.
-Jak cie zwą?
-Naila, a ciebie?
-Daren.
-Pierwszy raz spotykam Popielnego. Zajmujesz się czymś jeszcze?
-Z praojców jestem kowalem, oba swoje miecze wykułem sam. Po za tym łapię się zleceń wszelakich.
Bosmetka spojrzała uważniej na jego broń. Miecz, który trzymał w dłoni miał dwa łokcie długości i szerokie prawie na dłoń ostrze. Był ciężki i służył do roztrzaskiwania kości razem z pancerzem. Księżycowe Srebro dodatkowo raniło istoty magiczne. Uwagę zwracał również jelec i rękojeść ukształtowane w smoka rozpościerającego skrzydła. Drugie ostrze miał skryte pod płaszczem na plecach, jedynie wystająca rękojeść długa na ponad cztery piędzi zdradzała iż jest to miecz dorównujący jej wzrostu. Naila była niska lecz przy swym mrocznym kuzynie, mającym jakieś dwa metry, zdawała się naprawdę drobna.
-Jak się sprawuje kompozyt w twoim łuku?
-Ee... Dobrze rozkłada napięcie, nie złamie się nigdy jeśli o niego dbać. Ma jakieś siedemdziesiąt kilogramów naciągu.
-Aż tyle? To czemu twoje strzały nie przebijały ich na wylot?
-Nie mam strzał, okradli mnie. - rzuciła smutno
Pokazała przy tym kilka zaostrzonych patyków i kilka strzał z krzemiennymi grotami.
-W najbliższym mieście kupisz. Jeśli chcesz możemy iść razem... I tak potrzebuję paru rzeczy.
-Naprawdę?
-Tak.
Żałował, że pradawne strzału nie nadawały się do niczego, przydały by się.
Przeszli nad przepaścią przez most i weszli do ogromnej sali oświetlonej słońcem przebijającym się przez solną skałę. Całość na planie koła z podwyższeniem pośrodku na którym ustawiona została trumna.
-Wow. - wyrwało się jej
-Nie cieszyłbym się.
-Czemu?
Nie musiał odpowiadać. Ciężka płyta sarkofagu odsunęła się i upadła roztrzaskując na mniejsze fragmenty.
-Tak jest zawsze. - westchnął i rzucił się biegiem
Chciał wykończyć go nim ten wstanie lecz siła zaklęcia wyrzuciła go w powietrze. Uderzenie o ziemię ogłuszyło go, mimo to usłyszał krzyk Naili kiedy pomagała mu wstać. Kiedy spojrzeli w kierunku wzniesienia ujrzeli dwumetrowe ciało wojownika dzierżącego halabardę. Spod dawno przegniłych szat mdłym światłem przebijał się blask Kryształu Dusz wielkości pięści dorosłego człowieka.
-Spójrz! - wskazał na kamień - Jego dusza jest z nim związana.
Pradawny krzyknął coś niezrozumiale i rzucił swym orężem wprowadzając go w ruch wirowy. Daren pociągnął Elfkę na ziemię unikając śmierci. Stwór znów zaryczał i rzucił w nich czarem tworzącym lodowe igły co Popielny skontrował tworząc ścianę ognia.
-On używa magii! - krzyknęła przez huk płomieni
-Zauważyłem!
Oba czary zmieniły się w strumienie zimna i gorąca.
-Strzelaj! Osłaniam cie!
Bosmerka przymierzyła się do strzału lecz na widok lecącej w nią ostrej grudy lodu skuliła się.
-Osłaniam cie! - przypomniał rozbijając lód ogniem wytworzonym drugą dłonią
Wybrała strzałę z grotem i nie zwracając na walkę między Darenem a ożywieńcem, próbujących zabić się nawzajem i toczących pojedynek o jej życie, strzeliła. Czas dla niej zwolnił. Widziała lot strzały, widziała jak wbija się w oko i jak nieumarły chwyta się za twarz. A chwilę później dostrzegła jak srebrny miecz wbija się obok strzały. Siła rozpędu wrzuciła Pradawnego z powrotem do trumny.
-Dzięki! - rzekł Daren siadając - Dzielimy się po połowie. Należy ci się!
Roześmiali się.

czwartek, 24 kwietnia 2014

Spisując szepty XXI

Muzyka

Dzień upłynął im leniwie, większość czasu przesiedzieli na tarasie pijąc schłodzone napoje gdy Kai przygrywał na gitarze. Jorōgumo leżała na poduszkach z zamkniętymi oczami, Lisica zaś wpatrywała się w palce błądzące po strunach i gryfie.
-Nie mogę się doczekać festynu! - rzuciła upijając łyk mrożonej herbaty
-Ja też! Poznasz wszystkich i wybawisz się za wszystkie czasy.
-Dużo nas tam będzie?
-Około setki?
-Wow! - westchnęła - Sporo osób znasz.
Zaśmiał się i sam chwycił za butelkę pszenicznego zimnego piwa. Goździkowy smak i aromat w połączeniu z drobnymi bąbelkami i orzeźwiającą goryczką świetnie się sprawował w upały.
-Cóż... Spora część to goście zaproszeni przez innych.
-Mimo wszystko... I tak mało o tobie wiem.
Pokazała mu język i zaśmiała się perliście, on zaś w odwecie dźgnął ją palcem między żebra wywołując mimowolny skurcz.
-Jeśli chcesz to zawsze mogę coś ci opowiedzieć. Więc?
Zamyśliła się wpatrując w taflę stawu odbijającą promienie słońca leniwie chylącego się ku zachodowi.
-Jak poznałeś Saela?
-Oho! - przeciągną po strunach jakby intonując - To długa historia. Chodziłem jeszcze wtedy do szkoły... Niezbyt też znałem świat Youkai. Bałem się i często uciekałem na widok niektórych z was. Któregoś razu uciekałem właśnie przez las, było to gdzieś w Azji... Jak głupi nie zauważyłem kapliczki i wbiegłem na nią. Za mną wypadł demon, który wpadł prosto w Staruszka. Zrządzenie losu, można by rzec. Od razu zawarliśmy pakt.
Myobu kiwnęła głową, kto wie co by się stało gdyby nie Sael?
Rozbudzona Jedwabnica podniosła się i zajrzała do szklanki.
-Hej! Kai, jak ty dbasz o gości? Dolałbyś mi.
-Lepiej sama to zrób, zaraz będzie burza.
Lisica jęknęła i spojrzała na niebo.
-Nie zanosi się...
Ale białowłosy ujął gitarę i zeskoczył na trawę, począł grać. Obrócił się zręcznie w miejscu uginając kolana i zaczął krążyć po całym ogrodzie krocząc lekko. Z chwilą gdy nadciągnęły pierwsze chmury do dźwięku strun dołączył jego głos. Wibrował nisko wśród ciężkiego powietrza przesyconego ozonem. Przypominał jednego z Mariachi gdy przeskakiwał lekko z kamienia na kamień wokół stawu. Oddychał głęboko między słowami delektując się zapachem wokół. Woń kwiatów niemal otumaniała, nadchodząca noc wyostrzała zmysły, a odległe błyskawice jeżyły włosy na karku. Zamknął oczy i zawirował raz jeszcze wyciągając głos, ostatni raz przeciągnął palcami kończąc pieśń.
-Łap! - rzucił instrument
W chwili gdy Jorōgumo go pochwyciła lunęło jak z cebra, włosy i ubrania natychmiast stały się ciężkie i mokre. Kai odchylił głowę rozkoszując się chłodnymi kroplami na rozgrzanej skórze.
-Haha!
Rozbawionymi oczyma spojrzał na Myobu siedzącą za szklanymi drzwiami. Wykonał piruet rozbrzgując krople, skłonił się co wywołało uśmiech na jej twarzy. Zbladł on niestety wraz z pierwszym bliskim rozbłyskiem.

wtorek, 15 kwietnia 2014

Spisując szepty XX

Wow... To już dwudziesty wpis? O.o

Zapukał do jej drzwi, a gdy nie usłyszał odpowiedzi zajrzał do środka. Myobu spała w pozycji embrionalnej otulona ogonem. Podszedł ostrożnie, nachylił się nad nią i poczochrał włosy.
-Hej, Lisku. Wstawaj na śniadanie.
Leniwie otwarła oczy i ujrzała uśmiechniętą twarz Kai'a.
-Dzień... Dobry. - rzuciła zaspana
Wyszedł by nie naruszać jej prywatności i udał się do kuchni. Gdy tylko się zjawiła ułożył talerze ze stosikami naleśników na stole.
-Bierz i nakładaj sobie. Te zapieczone są z serem, te z czekoladą a te z owocami. - wskazał
Sam nałożył sobie kilka składając je razem. Mimo, że ich trójka pochłaniała je dość sprawnie to było ich zbyt wiele. Już miała pytać co z resztą, gdy rozbrzmiał dzwonek. Westchnął ciężko i wstał. Trzy uderzenia serca później Jorōgumo już była w powietrzu lecąc niczym pocisk w stronę pisarza. Zręcznie wykonał piruet przechodząc za jej plecy i chwycił ją by nie upadła. Nie omieszkał przy tym wbić jej palców pod żebra ze złośliwym uśmieszkiem.
-Doberek! - krzyknęła
-Cześć. Siadaj i jedz.
Szare oczy Jedwabnicy zwróciły się w stronę Myobu. Westchnęła i rzuciła się w jej stronę przytulając ją, Lisica była wyraźnie zakłopotana.
-Jeny! Jak ty wyrosłaś! Czekaj... Po śniadanku ciocia Jo zrobi ci kilka nowych ciuchów.
Chwilę jeszcze przyglądała się jej uważnie zachwalając nowe ciało, głód był jednak silny i w końcu dała jej spokój.
-Opowiadaj co się działo, bo nasz staruszek jak zwykle tajemniczy.
-Mieliśmy bliski kontakt z demonem żywiącym się czasem swoich ofiar. Gdyby nie nasza Myobu umarłbym ze starości. - skłonił się przy tych słowach w jej stronę
-T-to ja ci dziękuję... Ratowałeś mnie.
Jorōgumo szturchnęła ją z konspiracyjnym uśmiechem.
-No, no... Masz swojego rycerza.
Twarz Myobu zapłonęła czerwienią, zwiesiła głowę. Po chwili wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-A gdzie tak właściwie jest Sael? - zapytała blondynka
Białowłosy rozejrzał się za Starszym, faktycznie go nie było. Wzruszył ramionami.
-Gdzieś go znowu wcięło. Wiesz jaki on jest.
-No tak... Za trzy dni festyn. Lepiej niech się pojawi do tego czasu.
Dzwonek do drzwi zabrzmiał ponownie. Kai spojrzał ze zdziwieniem, ale wstał i poszedł sprawdzić o co chodzi. Gdy tylko zniknął z pola widzenia odezwała się Jorōgumo.
-A samotny potwór rozmyślał o sensie życia.
-Słucham?
-Wiem co zaczyna ci chodzić po głowie. Ale pamiętaj, że on jest człowiekiem. My i oni żyjemy różnym czasem. Ty masz już paręset lat, on nieco ponad dwadzieścia. On umrze za jakieś może pięćdziesiąt, ty nie. Nie chce sprawiać ci przykrości, ale wierz mi... To zbyt krótko by się nacieszyć.
Myobu spojrzała zaszklonymi oczami, ale szybko się opanowała gdy białowłosy wrócił. W dłoniach miał niewielką paczkę.
-Nie uwierzycie, nowe mikrofony przyszył... Stało się coś?
-Nie, nic. - rzekła szybko rudowłosa
Spojrzał przenikliwie, ale odezwała się Jedwabnica.
-A co ze starymi?
-No kto jak kto... Ale ty powinnaś pamiętać, zalałaś je likierem.
Przyjęła teatralną przepraszającą minę i zaśmiała się.

niedziela, 13 kwietnia 2014

[+18] Gdy Szepty przeradzają się w Krzyk I

Jest to opowiadanie na zasadzie Spin off'a serii "Spisując szepty". Wydarzenia jakie są tu przedstawione nie mają miejsca w fabule. Młodszych czytelników odsyłam do spania!

Ocknęła się na długo przed świtem, przeciągnęła się niczym mały lis. Kiedy zdała sobie sprawę, że coś jest nie tak gwałtownie zrzuciła z siebie kołdrę.
-Ah! No tak.. - szepnęła
Prawie zapomniała jak bardzo się zmieniła, przyjrzała się uważnie nowemu ciału. Uniosła smukłe nogi by móc je podziwiać, urosła kilka dobrych centymetrów. Cmoknęła i przesunęła wzrok dalej, zawstydziła się. Tuż przed snem zrzuciła z siebie wszystko z wyjątkiem luźnej koszulki, podwinęła ją by przyjrzeć się płaskiemu brzuchowi i dobrze zaznaczonej talii. Jej biodra nabrały bardziej krągłych i kobiecych kształtów. Zamruczała cicho i podwinęła bardziej materiał odsłaniając piersi.
-Wcale nie przeszkadza mi ten upływ czasu. - pomyślała
Także i one stały się pełniejsze, nieco większe choć dalej mieszczące się w dłoni. Ujęła je swoimi smukłymi palcami, westchnęła kiedy odruchowo zacisnęły się na sutku. Nawet nie wiedziała kiedy druga dłoń zaczęła sunąć w dół po brzuchu, jej ogon poruszał się niespokojnie.
-Co się ze mną dzieje? - sapnęła
Przerwała pieszczoty jakby oburzona własnym zachowaniem lecz kiedy raz rozpali się płomyk ciężko go zgasić. Czuła wyraźnie jak ciało domaga się więcej, jak żar obejmuje lędźwie. Przymknęła oczy rozkoszując się tym i znów zrugał się w myślach próbując odrzucić to od siebie.
Wstała gwałtownie niemal się wywracając, lisi ogon owinął się wokół niej broniąc jej intymności. Zastrzygła uszami nad skroniami, zwierzęce zmysły tylko wyostrzyły się wśród mroku. Saela nigdzie nie było, to dobrze pomyślała. Kai zaś... Doskonale słyszała jak cicho chrapie piętro wyżej w swoim pokoju. Przemknęła cicho niczym cień nie powodując nawet skrzypnięcia starej podłogi. Ostrożnie otwarła drzwi, była na nich pieczęć lecz mogła spokojnie przez nią przejść. Myślał o wszystkim. Spał na plecach, sam na wielkim łożu ubrany jedynie w luźne spodnie. Kołdra leżała w nieładzie na podłodze, on zaś jedną ręką obejmował poduszkę.
Zadrżała, jednak podniecenie było silniejsze od strachu. Zbliżyła się i wspięła się na posłanie pochylając się nad białowłosym okrakiem.


Zbudziło go dziwne przeczucie, najpierw poczuł poduszkę przy prawym boku następnie otworzył leniwie oczy.
-Jeszcze śnię. - przeszło mu przez myśl
Widział dobrze parę błyszczących szafirowych oczu wpatrujących się w niego jakby z wyrzutem. Jej wyraz twarzy był trudny do odczytania, gdzieś w kąciku ust gościł nieśmiały uśmiech lecz i oburzenie. Zdawała się być pijana emocjami. Odetchnął głęboko żeby się rozbudzić i udało mu się choć inaczej niż się spodziewał. Wyraźny piżmowy zapach przyjemnie drażnił nozdrza i  dobrze komponował się z wonią lisiego futra i jej skóry. Przeszedł go dreszcz.
-Co... - urwał
Chciał podnieść się na rękach jednak przytrzymała je, spojrzał w dół. Jedynie ogon skrywał jej nagość, przełknął głośno ślinę i poczuł jak krew napływa mu do twarzy. I nie tylko tam.
-Ja... Przepraszam. Nie wiem co się ze mną dzieje. - usłyszał
Spojrzał jej w twarz, oczy jej się zaszkliły. Domyślił się o co chodzi, wszystko przez tą nagłą zmianę. Oswobodził rękę i pogłaskał ją po policzku i otarł łzy.
-Spokojnie. To wszystko... Nie potrafię ci tego wytłumaczyć. Na to nie ma dobrych słów.
Wtuliła się w jego dłoń niczym kot mrucząc i łkając na raz.
-Ale... Możesz zajrzeć do moich wspomnień. Zrozumiesz.
-Jesteś pewien?
Kiwnął głową. Pochyliła się by ich czoła się dotknęły, patrzyła mu w oczy a on niemal tonął w jej. Poczuł jak zagłębia się w jego umyśle, jak zbiera doświadczenia.
-Więc to tak. - szepnęła
-Więc...
-Chcesz? - spytała nagle
Spojrzał w bok unikając jej wzroku. Odchyliła się zła i zażenowana, zahaczyła przy tym o odstający materiał spodni. Jęknęła a jej ciało przeszedł dreszcz.
-Pytanie brzmi czy ty chcesz? - rzucił

Zbił ją z tropu. Jak mógł o to pytać? Nie odpowiedziała, znów się pochyliła i przylgnęła do niego. Czuła jak jego mięśnie poruszają się gdy oddychał ciężko. Płomyk przerodził się w pożar, powoli walcząc z samą sobą wyprostowała ogon odsłaniając ciało.

Przycisnęła go sobą do łóżka, chłonął jej zapach i dotyk włosów na policzku. Słyszał jak cicho mruczy. I bał się. Bał się, że zrobi jej krzywdę. Ale w duchu obiecał sobie, że do tego nie dopuści. Oddał się emocjom. Przesunął dłońmi po jej plecach, czuł aksamit jej skóry i to jak drży z każdym dotykiem. Przesunął się dalej, na kształtne pośladki i zacisnął na nich delikatnie palce. Jęknęła. Kiedy dotknął jej muszelki czuł lepką wilgoć, ledwie się powstrzymał by zwyczajnie nie zrzucić jej z siebie i przejść dalej. Rozchylił delikatnie jej płatki i przejechał palcem po szparce. Zdławiła krzyk kryjąc twarz w jego ramieniu. Delikatnie choć zdecydowanie pokierował nią by się podniosła i przesunęła biodra wyżej, sam ułożył się twarzą pod nimi. Odetchnął jeszcze raz piżmową wonią niemal odpływając. Pocałował jej wzgórek łonowy jeszcze nie pokryty włoskami, dłońmi chwycił za pośladki i począł obsypywać pocałunkami wnętrze jej ud. Wplotła palce w jego włosy, drugą dłonią wspierając się ciężko na poduszkach. Liznął ją nieśmiało co wywołało kolejny jęk. Docisnęła jego głowę mocniej zmuszając do intensywniejszej pracy językiem. Wpił się w nią spijając soki, co chwila drażnił łechtaczkę i rozkoszował się jej smakiem. A kiedy delikatnie wsunął palec do środka krzyknęła niemal padając na niego.

Jeszcze nigdy nie czuła niczego tak intensywnego. W żadnym stopniu nad sobą nie panowała, zaciskała palce coraz mocniej więc przeniosła je z włosów Kai'a na swoje piersi. Ogon uderzał o jego tors rytmicznie z każdym przeciągnięciem języka. Aż opadła z sił, gdy jego palec znalazł się w niej pociemniało jej przed oczami. Spięła wszystkie mięśnie raniąc sobie przy tym wargę kłem, smak żelaza rozlał się po języku. Białowłosy zręcznie podniósł się pod nią do normalnej pozycji i objął. Otuliła go rudą kitą i odwzajemniła uścisk. Dyszała ciężko.
-Smakujesz wspaniale. - szepnął do zwierzęcego ucha
Nawet jego gorący oddech sprawiał, że po grzbiecie przebiegały jej iskry. Gdy dochodziła do siebie jego ręce błądzące po ciele ogrzewały ją. Westchnęła gdy objął wargami czubek lisiego ucha.
-Więcej? - znów szepnął
Zamruczała w odpowiedzi. Dotykiem pokierował Myobu by usiadła na nim, nawet nie wiedziała kiedy ściągnął spodnie.

Chciał patrzeć jej w oczy, przeniósł się więc do pozycji siedzącej i przytulił mocno. Otuliła go ogonem, futerko elektryzowało się pod palcami wywołując kolejne westchnienie.
-Powoli...
Położył dłonie na jej talii i uniósł lekko naprowadzając na członka. Nie wszedł od razu by nie zadać jej bólu. Jęknął przeciągle.

Jego dłonie kierowały jej ciałem. Opadła nieco by znów się podnieść, chciała go natychmiast. On jednak dbał o nią, przylgnął do niej całym ciałem. Gdy wreszcie w nią wszedł krzyknęła i wbiła pazurki w jego plecy. Sapnął z błogim wyrazem twarzy. Nie poruszył się by dać jej czas, a gdy powoli uniosła biodra i rozpoczęła taniec on dołączył do niej dostosowując się do tępa jakie narzucała. Przyśpieszyła a on wraz z nią, czuła jak dochodzi. Czuła jak ją wypełnia i słyszała jego ciężki oddech. Odruchowo zacisnęła zęby na jego ramieniu, ale Kai wplótł tylko palce w jej loki.
Doszła pierwsza spinając całe ciało i wyginając się w łuk. Nie pozwoliła mu się nawet poruszyć. Kolejne ślady pazurów pojawiły się na jego ciele, a spod kłów popłynęła strużka krwi.
On osiągnął szczyt chwilę później.

Padli obok siebie łapiąc oddech. Głaskał ją i wodził palcami po całym ciele.
-Ja...- szepnęła
-Wiem... Ja też.
Zasnęła wpatrzona w jego uśmiech.

sobota, 12 kwietnia 2014

Spisując szepty XIX

I niech dźwięk ciszy Wam towarzyszy...


Spazm szarpnął jej ciałem, widziała jak burza loków wydłuża się i sięga ziemi. Jej ciało się zmieniało, starzało. Ledwie zarysowana dziewczęca sylwetka nabierała kobiecego wyrazu i krągłości.
A choć białowłosy powrócił do poprzedniego stanu to jego włosy pozostały takie same.

Otwarł ciężko oczy i spojrzał na Lisicę. Z uśmiechem otarł jej łzy, gdy Sael się zdematerializował.
-I znów mnie uratowałaś. Przepraszam.
Przyjrzał się jej uważnie. Jej futro pociemniało, choć włosy dalej miały ten miodowy odcień rudości. Jej twarz stała się bardziej sercowata, figurę miała bardziej smukłą i kobiecą. Zdawało się, że nieco urosła. Ciężko przełknął ślinę, gdy rzuciła się na niego by się przytulić. Czuł wyraźnie wypukłości kiedy skryła twarz w jego koszuli, nie tylko jej wzrost się zmienił. Pogłaskał ją delikatnie po głowie i odwzajemnił uścisk, pachniała cytrusami, dopiero teraz to poczuł. Wyraźnie czuł owocowy zapach gdzieś obok piżma i lisiego futra, zaśmiał się cicho.
-Bałam się. - załkała
-Przepraszam.
-Mogłeś zginąć! Co ty sobie myślałeś?
-Przepraszam.
-Głupek! Przestań przepraszać...
Poruszyła się zaciskając mocno pięści na ubraniach. Leżeli tak aż słońce nie skryło się całkiem za linią drzew kiedy to zaczęło robić się chłodno. Podniósł ostrożnie Myobu, która zaczęła drżeć.

Była zakłopotana kiedy wstał razem z nią, było jej zimno więc kiedy dotknął dłońmi jej nieosłoniętego ciała poczuła jakie są gorące. Wtuliła się w jego ciepło ukrywając rumieniec.
-Chcesz coś zjeść czy od razu się kładziesz? - usłyszała
-Spać. - mruknęła
Była przeraźliwie zmęczona, nie wiedząc czy przez oddanie swego czasu czy też przez same wydarzenia.
Odetchnęła głęboko, pachniał ziemią, niczym las w którym mieszkała. Nawet nie poczuła kiedy ułożył ją na posłaniu, odpłynęła.


Kai rzucił się na łóżko, choć bliższe prawdy było by rzec "padł". Spojrzał w kierunku okna, doskonale widział cienką nić, ślad aury z którego chwilę później pojawił się Sael.
-Kolejny kamyczek do kolekcji, co? - zakpił
Nie odpowiedział, miast tego podszedł do białowłosego i jednym ruchem ręki przewrócił go na plecy. Pochylił się by spojrzeć mu w twarz jakby czegoś szukał.
-Już wiesz?
-Że jestem przesiąknięty magią? Wiem. To przez opętanie.
Youkai wyprostował się i począł krążyć po pokoju wyraźnie o czymś rozmyślając.
-Tak, jej magia musiała w tobie zostać. Odpoczywaj.
Nie musiał mu dwa razy powtarzać, zasnął natychmiast.

czwartek, 10 kwietnia 2014

Spisując szepty XVIII

Tło na dziś...

Szarpnął raz jeszcze struny i pozwolił by dźwięk rozszedł się w powietrzu kończąc kolejny utwór.
-Brawo! - zawołała klaszcząc
Kai skłonił się i odłożył gitarę by napić się shake'a, gdy chwycił szklankę spojrzał na poranione palce. Choć grywał rzadko nie spodziewał się tego, cóż taki urok metalowych strun. Zwrócił twarz ku zachodzącemu słońcu i odetchnął głęboko rozkoszując się zapachem powietrza.
-Może nauczyć cie grać?
Myobu poruszyła się na poduszkach i spojrzała niepewnie na białowłosego. Ten wręczył jej instrument i nakierował delikatnie jej dłonie na gryf i pudło.
-Chwyć tak, żeby zagrać konkretny dźwięk musisz ułożyć palce na odpowiednich miejscach dociskając struny.
Przycisnął drobne pace i ujął jej drugą rękę by przeciągnęła po strunach, te zabrzmiały głucho i fałszywie.
-Trzeba mocno docisnąć, ale nie chce ci zrobić krzywdy.
Rozległo się pukanie, więc Kai wstał zostawiając gitarę Lisicy i ruszył do wyjścia. Szedł nieśpiesznie zastanawiając się kto zawitał na taki odludziu. Bez wahania otworzył drzwi, a gdy spostrzegł iż nikogo nie ma odruchowo chwycił za nóż i przekroczył próg rozglądając się wokół.
-Komu zachciewa się głupich żartów? - krzyknął
Zrobił jeszcze kilka kroków i usłyszał przeraźliwy krzyk, natychmiast rzucił się biegiem do ogrodu. Po drodze omal się nie wywrócił wpadając na stolik z wazonem, którego odłamki boleśnie raniły bose stopy. Wyskoczył przez taras a w jego sercu zagościł lęk, Myobu próbowała wyrwać się z macek tego samego Youkai, który zaatakował Greac'a. W tym samym momencie jego umysł zarejestrował obecność psowatego gdzieś pod płotem, zdławił w sobie chęć natychmiastowego wbicia mu ostrza pod piąte żebro. Widział jak demon szykuję jedno z odnóży zakończonych szponem by wbić je w ciało Lisicy i wiedział, że nie zdąży.

Nie jako człowiek.

Dziwnym dla niej było jak na chwilę przed śmiercią czas wolno płynie, jakby wszechświat dawał szansę przemyślenia całego swego życia. W ostatnich chwilach walczyła z całych sił szarpiąc się w nadziei, że białowłosy zdąży. Że da radę zniweczyć plan zemsty swego dalekiego kuzyna, Greac'a. Wiedziała jednak o ograniczeniach ludzkiego ciała i spojrzała na niego ze smutną akceptacją i uśmiechem, który wyzwolił w nim coś dzikiego. Widywała do tej pory różne aury, tak potężne jak u Starszych i te zamazane jak u leśnych duchów... Lecz żadna nie mogła równać się z tą jaką Kai wyzwolił w tamtej chwili. Widziała jak biegnie krwawiąc i jak energia wokół niego się zagęszcza oślepiając swym blaskiem. Przybrała ona kształt uszu i ogona jak u niej samej... Nie. Ogon był zupełni inny, składał się z dziewięciu osobnych kit wyrastających z jednego miejsca. Gdzieś na granicy świadomości odnotowała niezwykle szybki i silny skok białowłosego, który w następnej chwili wyrwał ją swoim ciężarem z galaretowatych macek.

-Nie dam Cie skrzywdzić. - szepnął
Leżał na ziemi osłaniając swym ciałem Myobu, sam nie wiedział jak się tam znalazł i jak mu się to udało. Czuł jednak kolec wbity w plecy i czuł jak życie ucieka z niego i biegnie wzdłuż ciemnej masy stanowiącej Youkai. Wstał dumnie odwracając się w kierunku przeciwnika, uniósł dłoń dzierżącą nóż by wrazić go i zabić. Jego skóra z każdą chwilą stawała się bardziej pomarszczona i wysuszona jak gdyby ktoś wysysał z niego czas. Tak było w istocie. Postąpił zatem krok naprzód i spokojnie zagłębił metal w czarnej galarecie.
-I choć pożegnać się trzeba... Pozostanie po mnie ślad co mrok rozjaśni. - wyrecytował zaklęcie
Demon, który początkowo upojony pochłanianą mocą nie zwracał uwagi na nic teraz wydał z siebie nieartykułowany wrzask i pękł niczym bańka pozostawiając po sobie czarny szlam... I drobny czarny kamień opalizujący szkarłatem.

Raz jeszcze spojrzał na Lisicę z ciepłym uśmiechem i upadł na plecy. Cała jego skóra była pomarszczona, mięśnie zwiotczałe, a oczodoły zapadnięte niby u starca na łożu śmierci. Rudowłosa dopadła do niego, jej oczy mokre były od łez gdy dławiła w gardle płacz.
-Nie!
-Cii... Spokojnie Lisku. - pogładził ją słabą dłonią po policzku
Zamknął oczy, a ręka opadła ciężko. Znikąd jak miał w zwyczaju pojawił się Sael, puste oczy maski patrzyły na Widzącego z wyczuwalnym zarzutem.
-Zrób coś, proszę!
Zdawał się być niewzruszony jej słowami, wolnym krokiem podszedł i schylił się by podnieś niewielki kamień pozostały po demonie. Te chwile wydawały się da Myobu wiecznością.
-Pomogę mu, ale nie za nic. Będziesz musiała zapłacić za to odpowiednią cenę.
Spojrzała na niego, czy to tak zawiera się kontrakty ze Starszymi? W najgorszej chwili? Spojrzała raz jeszcze na Kai'a.
-Zgoda! Moja dusza jest twoja!
Kpiący chichot wprawił ją w osłupienie.
-Naprawdę, twoja dusza mnie nie interesuje. Chcę twojego czasu.
Wskazał klejnot w swej dłoni, a ten niczym rtęć rozlał się po ciele i znikł.
-Przejąłem jego moc. Przeleję TWÓJ czas w jego ciało. Dla nas jego upływ nie a takiego znaczenia jak dla ludzi. Zgadzasz się?
Pośpiesz nie przytaknęła, a Sael chwycił ich dłonie. Natychmiast poczuła jak słabnie. I znów czas zwolnił.
Przez chwilę zdawało się, że trud jest marny lecz białowłosy zaczął odzyskiwać dawny wygląd. Zmieniało się też ciało Myobu...

środa, 9 kwietnia 2014

Spisując szepty XVII

Przypominam o linkach do muzyki, które oznaczone są takim kolorem.

Zbudził ją zapach smażonych jajek, przeciągnęła się iście zwierzęco obnażając drobne kiełki. Pośpiesznie ubrała krótkie spodenki i luźny t-shirt i ruszyła do kuchni.
-Dzień dobry. - rzuciła ziewając
-Hej Lisku.
Kai właśnie nakładał trzecią porcję jajecznicy i usiadł przy stole, rozejrzała się wokół.
-A co z...
Przerwała czując na ramionach dłonie Sael'a, wzdrygnęła się i spojrzała w górę.
-Moja droga... Nasz młody przyjaciel musiał nas opuścić. Złamał wszelkie zasady, tak moralne jak i zwyczajowe.
Chciała jeszcze coś powiedzieć, ale spojrzenie pustych oczu skłoniło ją do milczenia. Poczuła wstyd za psowatego, spuściła głowę wpatrując się w talerz.
-Daj sobie spokój i wcinaj.
Pogłaskał ją po głowie i uśmiechnął się ciepło, niepewnie chwyciła widelec. Zjedli w milczeniu.



-Chcesz mi w czymś pomóc? - spytał odkładając ostatni talerz na suszarkę
Spojrzała pytająco, ale białowłosy tylko się uśmiechnął i chwycił ją za rękę ciągnąć na poddasze.
Panował tam mrok, a w powietrzu unosił się kurz. Szybko odnalazł włącznik światła i kaszląc otworzył okno.
-Szukamy tej wielkości walizki - wskazał - taki kształt i cały czarny.
Rzucił okiem na istny labirynt pudeł, kartonów walizek, westchnął ciężko.
-Łatwo nie będzie.
Rozdzielili się przekładając różne rzeczy o dławiąc się kurzem, wspomnienia uderzały co chwila gdy Kai chwytał album ze zdjęciami czy inny bibelot.
-Znalazłam! - usłyszał gdzieś z drugiej strony poddasza
Ruszył przedzierając się przez góry rupieci.
-Świetnie! Dziękuję.
Zastał Myobu mocującą się z futerałem, chwycił go i wyszarpnął ze stosu wzbijając tumany kurzu. Uciekli do salonu, gdzie wytarli go i doprowadzili siebie do porządku.
-Co to? - spytała
-Gitara.
Szybkim ruchem wyciągnął przypalanego elektroakustyka i zarzucił pasek przez głowę. Uderzył kila razy w struny i przekręcił kluczami by je dostroić.
-Muszę rozgrzać palce przed festynem. Siadaj, zagram ci coś.
Chwilę brzdękał zastanawiając się, który utwór wybrać aż znalazł odpowiedni w pamięci. Wyciszył struny i począł grać,
Z każdym kolejnym dźwiękiem, który wyłapywały czułe uszy Lisicy, była coraz bardziej poruszona. Melodia niemal wdzierała się w jej duszę, siedziała z rozchylonymi ustami kołysząc się w rytm.
-Palce mam strasznie zesztywniałe... - westchnął gdy skończył
-Wow... - wyrwało jej się
Kai skłonił się zamaszyście niczym przed wielką publicznością po wspaniałym koncercie.
-Chodź! Napijemy się czegoś i usiądziemy na tarasie.
-Zagrasz coś jeszcze?
Uśmiechnął się i podał jej rękę by pomóc wstać.
-Jeśli chcesz... - rzucił przyciągając ją do siebie.

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Spisując szepty XVI

Polecam i pozdrawiam Iblis Alucardo...

Kai wrócił późnym wieczorem, wyglądał na wycieńczonego i przeraźliwie śmierdział dymem, aż młoda Lisica krzywiła się i zatykała wrażliwy noc. Pierwszym co zrobił było zrzucenie z siebie ubrań i wzięcie długiego prysznicu by choć trochę pozbyć się tego zapachu. Gdy wyszedł z łazienki Myobu była zaskoczona, jego włosy były rozpuszczone i sięgały pasa a nie łopatek jak gdy zaplatał warkocz. Miał na sobie luźne spodnie i ledwie narzuconą koszulę, odruchowo poprawiła swoją sukienkę i usiadła przy kuchennym stole.
-Jak dzionek? - zapytał
Wyciągnął z lodówki płaty łososia i włożył je do dużego żaroodpornego naczynia, natarł je przyprawami nie szczędząc przy tym ziół. Następnie przykrył rybę talarkami z ziemniaków i skropił oliwą z oliwek i wstawił do piekarnika.
-Dobrze, rozmawiałam z Saelem.
-Oho! Coś ciekawego ci zdradził? - uśmiechnął się
Nalał im po szklance czekoladowego mleka i usiadł naprzeciw.
-N-nie, nie specjalnie. A co u ciebie?
-Padam, ale tegoroczny festyn będzie udany.
Poprawił jeszcze mokry kosmyk włosów, który zaszedł mu na oczy i chrząknął znacząco. Starszy zmaterializował się cicho za jego plecami.
-Jak tam Onizuka?
-Dobrze, choć dalej pali jak smok, ale piece działają bez zarzut.
Sael zaśmiał się cicho, wyciągnął z rękawa szaty niewielką kartkę i położył ją przed Kai'em.
-Jorōgumo przyjedzie za parę dni, też chce załatwić coś przed zabawą.
Skinął tylko głową, zajrzał do piekarnika i odetchnął głęboko, delikatne mięso było już gotowe a zapach rozwiał się po domu.
-O! Jedzenie! - usłyszał Greac'a
Trzy głębokie oddechy pozwoliły mu odwrócić się z kamienną twarzą i nie wybuchnąć. Sprawnie rozdzielił porcje i rozłożył talerze oraz szklanki marchwiowego soku.
-Smacznego! - rzucił
Łosoś rozpływał się w ustach i eksplodował soczystością, a ostra nuta współgrała ze słodyczą ziemniaków i ziół.
Kątem oka widział jak psowaty odrzuca na bok ziemniaki i opycha się łapczywie mięsem, westchnął tylko. Na szczęście szybko się ulotnił i mógł w spokoju posprzątać.
-Pomogę. - rzuciła chwytając naczynia
-Poczekaj, mała sztuczka.
Odstawił talerze do zlewu kładąc ten Greac'a na wierzchu po czym zgasił światło, w mroku oczy Lisicy i Kai'a widziały równie dobrze. Dostrzegła jak galaretowata masa wypełza ze szczelin i okrywa talerze.
-To Gingur, w zamian za resztki zmywa naczynia. W erze elektryczności ciężko mu żyć, światło go zabija.
Usłyszeli szum wody, a po chwili demon odpełzł do swojej kryjówki i białowłosy mógł włączyć światło. Uśmiechnął się i zebrał talerze.
-Czas spać!

Odprowadził Myobu do pokoju, jeszcze tylko przytuliła się do niego mocno ukrywając twarz w koszuli, pogładził ją po włosach.
-Słodkich snów. - rzekł cicho
Tknięty przeczuciem, gdy tylko usłyszał szczęk zamka, nałożył prostą pieczęć. Tak na wszelki wypadek.
Wrócił do kuchni i chwycił szklankę cydru, słodki i musujący płyn rozlał się jabłkowym smakiem po języku. Rozluźnił się i otworzył laptop by kontynuować pisanie, nawet nie zauważył kiedy minęła północ. Wrócił do rzeczywistości gdy dobiegł go dźwięk szarpania za klamkę. Czyżby Myobu nie mogła wyjść? Nie... Nałożył pieczęć, która uniemożliwiała wejście a nie wyjście. Ruszył zakradając się cicho, widząc zaś postać która ewidentnie nie była Lisicą chwycił za nóż przy pasku i pochwycił ją zakładając duszenie. Usłyszawszy znajome przekleństwo błyskawicznie schował ostrze za pasek i przyparł psowatego twarzą do ściany.
-Czego tu szukasz?
-Gówno Cie to! Ludzki śmieciu!
-Ja widzę tu tylko jednego śmiecia.
Jeden cios wymierzony w potylicą Greac'a pozbawił go przytomności, zawisnął bezwładnie w rękach Widzącego. Ten zarzucił sobie Youkai na ramię niby worek i ruszył do ogrodu i dalej w las, a gdy uznał że wystarczy zwyczajnie zrzucił go na ziemię.
-Słodkich snów. - rzucił

czwartek, 3 kwietnia 2014

Spisując Szepty XV

Miłego

Kai postawił talerze i zasiadł do posiłku razem ze wszystkimi, również i Greac tam był.
-Mogłeś dać więcej mięsa. - rzucił grzebiąc widelcem w talerzu - I oszczędzić sobie warzyw.
Myobu zaczerwieniła się ze wstydu, to ona poprosiła by mógł zostać. Białowłosy spojrzał karcąco na Youkai.
-Nie chcesz to nie jedz, warzywa są zdrowe i smaczne.
Jego ton był niczym u rodzica napominającego dziecko. Psowaty już się nie odezwał, zabrał się za to za jedzenie. Choć o kulturze z jego strony można było jedynie pomarzyć.
-Smacznego Myobu,. - rzekł z uśmiechem
Po śniadaniu wspólnie pozmywali, choć bez udziały chłopaka, Kai zaprał się za pisanie wszak termin gonił.
Spokój przerwał odgłos tłuczonego szkła, w jedną krótką chwilę znalazł się w kuchni. Zastał tam Youkai stojącego nad fragmentami butelki i szkarłatną plamą.
-Co się stało?
-Chciałem się napić tego soku. - wymamrotał
Białowłosy chwycił odłamek z nalepką, jego zamaszyste i pochyłe pismo było łatwo rozpoznawalne.
-To nie sok, to było trzyletnie słodkie wino.
Psowaty wzruszył lekceważąco ramionami, tego było już za wiele.
-Won. - powiedział cicho - Won mi z oczu.
W jego głosie nie było gniewu czy groźby, to był rozkaz od którego Greac'owi zjeżyło się futro. Jak szybko tylko potrafił wybiegł z pomieszczenia, pisarz zabrał się za sprzątanie. Nie mógł się już skupić, nalał sobie ognistego wina, które sam wydestylował i zaczął przygotowywać obiad.

XXX

-Oho! Nasz gospodarz jest zły. - rzekł Sael do Myobu
Oboje przyszli zwabieni zapachem kurczaka z ananasem.
-Coś się stało? -spytała
Gdy się odwrócił na jego twarzy był tylko ciepły uśmiech.
-Nie, spokojnie. Siadajcie, zaraz jemy.
Greac pojawił się jako ostatni, łypał spode łba na Kai'a gdy ten z perfidnym uśmiechem postawił przed nim talerz. Zjedli w milczeniu, a atmosfera była ciężka niby w grobowcu.

-Sael, zostań i pilnuj ich. Muszę zabrać się za przygotowania do festynu.
Youkai skinął głową i zręcznie skrył dłonie w rękawach szaty. Białowłosy zaś wyszedł, dało się słyszeć jak rusza ostro samochodem spod domu. Starszy zasiadł z powrotem sięgając po kieliszek białego słodkiego wina, było tylko jego gdyż Widzący pijał tylko czerwone. Puste oczy maski przyjrzały się klarowności płynu, z rozmyślań wyrwało go skrzypnięcie krzesła. Lisica wpatrywał się w niego z niemal nabożnym lękiem.
-Spokojnie moje dziecko, ja nikogo nie krzywdzę. - rzekł przyjaznym tonem
Kiwnęła głową, przez chwilę biła się z myślami.
-Wiesz co go trapi? - spytała cicho
Zaśmiał się patrząc na nią.
-O to ci chodzi? To proste, twój młody przyjaciel jest wrogiem na jego terytorium.
Wyjrzał przy tym przez szklane drzwi tarasu, psowaty biegał po ogrodzie.
-Gdybym miał go jakoś określić to porównałbym go do dumnego wilka. Tymczasem on - wskazał Greac'a - jest jak szczeniak.
Zamyśliła się, nie znała go zbyt dobrze lecz ufała nie wiedzieć czemu.
-Jaki on jest, tak na prawdę?
Tym razem to Sael się zamyślił, teatralnym gestem podrapał się po podbródku i upił łyk wina.
-Jest... Niespotykany. Do każdego ma inne podejście, łatwo to zauważyć. Ciebie traktuję... Jak małą księżniczkę. Mnie zaś jako starego sługę, często wymaga i krzyczy lecz nigdy nie okazał braku szacunku. Sama widziałaś, jego kontakty z nami są lepsze niż te z ludźmi.
Tu miał rację, choć Myobu nie mieszkała tam długo to poznała kilku Youkai czy choćby widziała jak go odwiedzają. Ludzi nie widziała żadnych.
-Nie zaprzątaj sobie tym myśli, tak jest dobrze.

Spisując Szepty XIV

Muzyka na dziś...

Wszechobecna wilgoć wnikała w ubrania gdy biegł przedzierając się przez las. Powietrze było krystalicznie czyste po burzy, a zapachy oszałamiały zmysły. Kolejny krzyk, Kai odbił nieco kierując się do źródłą. Gdy wbiegł między kolejne drzewa ujrzał groteskową masę macek, galaretowaty Youkai trzymał coś w swych czarnych oślizgłych odnóżach. I owo coś krzyknęło kolejny raz.
-A łańcuch co duszę więzi pękł... - wyrecytował
Białe światło oślepiło wszystkich, demon wydał z siebie nieartykułowany dźwięk i odpełzł  upuszczając mniejszego kuzyna wśród igieł i liści. Ten wstał natychmiast i otrzepał się, był niewiele starszy od Myobu. Z tą różnicą, że jego włosy i sierść były koloru błota.
-Ha! Dałbym radę. - rzucił wyszczerzając kły
-Taa... Wierzę.
Myobu wychyliła się zza pleców pisarza i pociągnęła go za rękaw, spojrzał jej w oczy i uśmiechnął się. Psowaty zagwizdał na dziewczynę.
-Co taka śliczna lisiczka robi z.... Człowiekiem? - wypluł ostatnie słowo
Jej policzki zapłonęły i schowała się za Kai'em, dołączył do nich Sael krocząc dumnie.
-A! - zaśmiał się - Witaj Starszy. To twoja zabawka?
Wskazał białowłosego, ten skrzywił się patrząc wyzywająco,
-Nie, młody! Akurat ja tu rządzę, a ona jest pod moją opieką. - położył jej rękę na ramieniu - Chodźmy.
Zostawili Youkai za plecami, chwycili koszyki i do południa zbierali różne rośliny. Lisica okazała się niezwykle pomocna w poszukiwaniach, doskonale też znała się na ziołach i ich właściwościach.
Po powrocie wszyscy chwycili za szklanki lemoniady z miętą, którą Kai zrobił rano i odstawił do lodówki. Widzący zabrał się za oczyszczanie składników i wiązania poszczególnych rodzai ziół w pęczki do suszenia.

XXX

-Jeszcze raz ci dziękuję za pomoc. - rzucił rozsiadając się na poduszkach
Podał jej kubek słodkiego mlecznego napoju, sam upił łyk. Spojrzał na zachód słońca, z tarasu wyglądał niezwykle malowniczo.
-Nie ma za co. - odparła nieśmiało
Znad płotu wyłoniła się głowa psowatego Youkai.
-Hej mała! - zawołał
Lisica skuliła się w sobie.
-Chcesz się wyrwać od tego ponuraka?
Nieśmiało spojrzała na Kai'a, ale ten z uśmiechem kiwnął głową.
-Nie trzymam cie na siłę, jeśli chcesz to leć się pobaw. - pogłaskał ją po głowie
Uśmiech udzielił się i jej , wstała i pobiegła do chłopaka, a ten przeskoczył przez płot.
-Jestem Greac.
-Myobu.
Białowłosy patrzył jak ganiali się i łapali za ogony w sobie tylko znanej grze.
-Oho! Nasze stadko się powiększa? - usłyszał Sael'a za plecami
Odpowiedział dopiero po chwili.
-Nie podoba mi się. To duch dzikiego psa, może być Gaki. Na wszelki wypadek umieszczę niedługo bariery.
Upił łyk chłodnego napoju i spojrzał w niebo, westchnął.

środa, 2 kwietnia 2014

Elegia dla Was

Pierwsza nie z własnej woli
Odejść musiała
Ta co mnie lata całe znała
Tu moja wina leży

Na moich rękach krew

Druga serce wyrwała, okłamała
Cierpień zadała i wyśmiała
I co dzień serce rani
Lecz i tu wina moja

Bom jeno ślepcem

Ta którą przyjaciółką zwałem
I zwać dalej chce
Opuściła mnie
Przez słowa jego

I tu fałsz nie mój

Boś Ty którego Bratem zwałem
Co nie aby przyjaźń
Spustoszenie zasiałeś
I bliskich mi kłamałeś

I więcej Brata nie miałem

I tak wprzódy sam zostałem
Choć powrotu wyczekiwałem
I wyczekiwać będę
Bo nie uznawałem i nie kochałem

Dalej kocham i wciąż uznaję!

Porcja wierszy...

"Lodowe Ostrze"

Co noc, gdy śnię
Me ciało i duszę
Lodowe Ostrze rozkrawa

Kawałek po kawałku
Rozpadam się
I marznę


Widzę ten okruch lodu
Jak powoli zagłębia się
W me jestestwo

A dłoń co dzierży
Ostrze Lodu krwią spływające
Smukłe ma palce

Zupełnie jak Twoje...



"Cień"

Cieniem jestem
Co przemyka na skraju
Gdzie żadne oczy
Nie są zwrócone

Staracie się nie dostrzegać
Gdy przechodzę tu obok
Potajemnie obgadując
Myślicie, że nie wiem?

Jak dym w was wnikam
Spoglądam w serca
I umysły mierne
Nic nie wiedzące

Ja zaś wiem...

Rządowy XVII

Z dedykacją dla Tośki.

Zbudziło ją ciche pukanie do drzwi, z nerwów nie mogła spać więc wstała z ociąganiem. Gdy tylko otworzyła Allen podał jej niewielki plecak i usiadł na krześle. W tym czasie udała się pod prysznic by się rozbudzić, wyszła już przebrana w wygodne spodnie i bluzę.
-Bierz co najpotrzebniejsze. W plecaku masz już trochę rzeczy.
Rozejrzała się po pokoju, jeszcze sprawdziła czy kryształ jest na miejscu.
-Już! - rzuciła z uśmiechem

Przemknęli się korytarzami, nawet gdy ktoś ich mijał białowłosy używał prostej iluzji i pozostawali niewidzialni. Jeszcze po drodze Erin podjadała mleczko z tubki jako namiastkę śniadania. Białowłosy przeszedł przez klapę pierwszy, a gdy i ona wspięła się na dach ujrzała Goldstein'a. Choć Allen znów przybrał kamienną twarz to w niej się gotowało. Lekarz stał zwrócony do nich plecami.
-Długo kazałeś na siebie czekać. - pstryknął palcami - Nikt nam nie będzie przeszkadzał, sprawdzimy jakiś to wyjątkowy.
Chłopak już przybrał znaną jej postawę a jego dłoń zapłonęła czernią, wzdrygnęła się.
-Stój! Ja... Ja będę walczyć. - krzyknęła
Spojrzał na nią pytająco, więc przybrała jak najpewniejszy wyraz twarzy na jaki było ją stać. Kiwnął tylko głową z uznaniem i wykonał gest jakby zapraszał ją do tańca kłaniając się. Ponury śmiech niósł się z wiatrem.
-Niech i tak wam będzie.
Erin przybrała tą samą postawę, a Goldstein pstryknął palcami. Za jego plecami zmaterializowało się coś na wzór pajęczyny, jedna ze srebrnych nici wystrzeliła w jej stronę. W ułamku sekundy podniosła ścianę ognia przed sobą, ale to jedynie ograniczyło jej pole widzenia. Macka przeszła przez płomień i tylko dzięki szczęściu zdołała się uchylić na tyle by przyjąć trafienie na bark. Allen pojawił się natychmiast przy niej dłonią rozbijając kolec jak szkło.
~To atak psychiczny, nie fizyczny. Tylko wolą możesz go dotknąć. - przesłał jej słowa
Ale gdzieś w jej umyśle już wykiełkowała myśl, blade wspomnienie o czymś strasznym. Odepchnęła to w głąb siebie. Uformowała dwie sfery czerwieni i pokryła je błękitem, cisnęła nimi w przeciwnika. Ten jednak niby od niechcenia strącił je ruchem dłoni.
-Nie bądź śmieszna!
Rzuciła się na niego szarżą formując lodowy kolec, szyderczy uśmiech zdradził go. Ale było za późno, ułamek sekundy później Erin klęczała powiązana srebrnymi linami. Podszedł powoli patrząc na nią z góry.
-Zablokowałem twoją moc, nawet kropelka mocy nie opuści twojego ciała bez mojej zgody.
Wtedy to on uśmiechnęła się patrząc mu z rozbawieniem w oczy. Nawet nie zaprzątał sobie myśli sferami, które rzuciła te zaś odtrącone upadły na ziemię i potoczyły się w jego kierunku. Teraz błękit pękł uwalniając płomienie, Goldstein wrzeszczał a srebro pękło pozwalając jej wstać. Allen powoli zbliżył się władczym gestem gasząc ogień, lekarz był poparzony lecz żył.
-Przegrałeś. - rzekł chłodno - A teraz odbiorę ci moc. Idź i zamelduj się jak pies komu tam podlegasz.
Wykonał ruch jakby wbijał mu szpilkę w skroń, upadł gdy białowłosy zwolnił trzymającą go telekinezę.
-A tobie gratuluję. - rzucił z uśmiechem - Ruszajmy!
-Jak?
-Wskakuj mi na plecy. - zaśmiał się

wtorek, 1 kwietnia 2014

Serca nasze

To był nasz błąd
Nasza wina
Iż nasze serca...
Skryte pozostały

Choć się starałem
Twoje pozostało nieprzeniknione
I choć me w dłonie miałaś
Nie raczyłaś nań spojrzeć

Nie znając siebie
O poznaniu innych
Marzyć mogliśmy
Tak to było


Jednak w tę grę graliśmy
Półsłówkami się wymieniając
Ułdą karmiąc
Jak wrogowie

To pozostało
I wroga mi jesteś
I sekrety skrywasz
A ja wciąż...

I te starania na nic
Bo kłamiesz
Nie mnie tym karmisz
Lecz siebie

Kogoś innego udajesz
Ale widzę tę cząstkę
Twego JA
I kocham ją jeszcze bardziej

Bo teraz gdym tak...
Daleko to widzę
I kocham bardziej
Prawdziwiej

I choć goryczą
Przepełnionaś cała
Ja czekam
Boś moją Panią

Księżniczką...