środa, 17 września 2014

Liseł i Wilkeł [+18]

Zasnęli objęci i przyjemnie zmęczeni. Obudziła się pierwsza, leniwie otworzyła oczy. Ujrzawszy białe włosy przypomniała sobie co się wczoraj działo. Wciąż przytulał ją mocno, palce miał wplecione w jej włosy na karku, a twarz krył w jej ramieniu. Wydawał się taki niewinny i bezbronny, zupełnie ludzki. Przez chwile zapragnęła się zemścić, sama nie wiedziała za co... Oswobodziła rękę zmieniając dłoń w ostry i zatruty kolec, przyłożyła mu go do gardła lecz westchnęła zrezygnowana i zmieniła się na powrót.
-Dzień dobry. - szepnął
Ciepły oddech rozlał się po jej szyi, lecz bardziej odczuła chłód i strach jaki przeszedł jej po kręgosłupie. Jak długo nie spał? Leniwie się przeciągnął i pociągnął nosem, chłonął jej zapach.
-Słodko pachniesz, Lisie. - rzucił i przejechał językiem od obojczyka aż do szyi - Słodko też smakujesz.
Zarumieniła się. Choć zdawało jej się, że taki gest pasował do niego... Jakby był wilkiem w ludzkiej skórze.
Myśli kotłowały się im w głowach lecz nic nie mówili. Iblis wsparł się na łokciach by wyjrzeć za okno, słońce chyliło się ku zachodowi rzucając długie cienie i okrywając miasto ciepłymi barwami. Te jednak bardziej kojarzyły im się z ciepłą krwią.
-Przydała by się jakaś kolacja... Głodna?
Bez słowa skinęła głową. Zastanawiali się co drugiemu siedzi w głowie, ona czuła irracjonalną złość... On niepewność i zaciekawienie.
Gdy napełnili żołądki rozsiedli się w fotelach, podał jej lampkę czerwonego wina. Przyjęła je chętnie, było nieco kwaśne z wyraźną korzenną nutą. Wyborne i dobre gatunkowo.
-Może i mieszkam jak mieszkam, ale gust jeszcze jakiś mam. Tak łatwiej się nie przywiązywać... - westchnął rozglądając się po pomieszczeniu
Znów miał tę swoją nieprzeniknioną maskę, chłodne i straszne oczy. Zdawał się być pogrążony w głębokiej zadumie.
-Już wiem! - zakrzyknął z chytrym uśmieszkiem - Wiem... Ty po prostu jesteś podobna do mnie. Silna, niezależna... Obłąkana. A jednak wciąż taka ciepła. - dodał rozmarzony
Oszalał, pomyślała. Nie wiedziała nawet o co mu chodziło.
-Chodź ze mną... Podróżujmy razem. Wczoraj o mało nie zginęłaś... Nie chce by coś ci się stało.
Odłożył kieliszek i podszedł do niej, wstała w obawie. Jednak nie spodziewała się tego co zrobił... Wpił się w jej usta, zaskoczona rozchyliła wargi co wykorzystał. Rozwarła palce upuszczając szkoło, które potoczyło się po dywanie rozlewając czerwień. Objął ją mocno nie dając się wyrwać. W końcu uległa odwzajemniając pocałunek. Nie wiedzieć kiedy pojawiły się lisie uszy i ogon.
-Chce ciebie. - jęknęła
-Masz...
Poślinił dwa palce i włożył dłoń pod jej majtki, pocałunkami zszedł na szyję. Przejechał po jej szparce i począł masować łechtaczkę. Już była cała mokra, pchnął ją więc na łóżko zdzierając z niej ubranie. Klęknął przed nią i przejechał językiem powodując dreszcz przyjemności. Włożył w nią dwa palce i ruszając nimi zamknął usta nad najczulszym punktem jej ciała drażniąc go i liżąc. To był nowy rodzaj doznać, czysta przyjemność... Sapnęła dociskając jego głowę rękami i nogami.
-Zaraz... Dojdę! - krzyknęła
Jej ciałem targnął spazm i wygięła się w łuk. Pochylił się nad nią zaglądając w przymknięte oczy, dał jej chwilę.
-Taka delikatna... - szepnął błądząc grzbietem dłoni po jej płaskim brzuchu - Teraz czas na moją przyjemność. - dodał gdy oprzytomniała
Wszedł w nią chwytając za nogi i unosząc je wysoko na swoje ramiona. Liznął ją w łydkę i zaczął poruszać. Lisi ogon owinął się wokół jego pasa dociskając go z każdym pchnięciem. Jeff znów oddychała ciężej, gdy wbijał się raz za razem.
-Nie... Nie... - jęknęła
Czuł jak zaciska się na nim dochodząc.
-Prze...
Znów doszła, to go naprawdę podniecało... Doszedł chwilę później.

XXX

Szła zamyślona ciemnymi alejkami, nawet nie zauważyła kiedy wpadła na pijanego aquakinetyka. Zaskoczona nie zdążyła zareagować, gdy błysnął lodowy sztylet. Powstrzymała go dłoń w skórzanej rękawicy i druga wbita w brzuch.
-Mówiłem, że będę cie pilnował. - rzucił z ciepłym uśmiechem tak niepasującym do niego
I ona się uśmiechęła

poniedziałek, 15 września 2014

Liseł reaktywacja [+18]

Kolejna część opowiadania od Jeff'u :3

Białowłosy szedł ulicą, pogrążonego we śnie miasta. Wracał do wynajętego pokoju hotelowego, kiedy nagle poczuł znajomą mu aurę. Zaintrygowany poszedł w tamtym kierunku. Kiedy zbliżył się do ciemnego zaułka, usłyszał zduszony męski krzyk, w następnej chwili z cienia wyłonił się jakiś mężczyzna, całe jego ubranie było poszarpane, a ciało pokryte świeżymi ranami. Kiedy ranny obcy zauważył go, skierował do niego swoje kroki. Zanim do niego doszedł upadł przed nim na ziemię. Iblis zbliżył się do jego twarzy, nie zostało mu dużo życia, dusił się i miał drgawki. "Ona... T-to jakiś potwór... było nas... trzech. O-ona nas..." Nie dokończył, zmarł. Teraz chłopak wiedział już na pewno, to była ona. Uśmiechnął się pod nosem i wszedł do zaułka. Leżały tam trzy ciała. Dwóch mężczyzn i jedna dziewczyna. Ściany uliczki nosiły ślady walki PSIoników. Iblis podszedł do dziewczyny, żyła chociaż ledwo. Była ciężko ranna. Podniósł ją i zabrał do swojego pokoju hotelowego. Na jego szczęście, po drodze nie spotkał żywego ducha. Położył ją na swoim łóżku i powoli zaczął przelewać swój przyrost do jej ciała. Czarnowłosa powoli zdrowiała, ustabilizował się jej oddech a rany zaczęły znikać. "No na razie starczy." Przykrył ją kołdrą, sam położył się pod kocem na sofie. Rano dziewczyna była już kompletnie zdrowa, chociaż wciąż spała. Skoro ona nie wstała jeszcze, białowłosy postanowił jeszcze chwilę pospać. jednak chwilę później usłyszał głośny wrzask. "CO!? Znowu ty!?" Iblis podskoczył jak oparzony i podniósł wzrok. Jeffu już nie spała i celowała w niego palcem nieco pobladła ze złości. "Co ja tu robię? Czego znowu chcesz?" Chłopak westchnął i wstał z kanapy. "Po pierwsze, dzień dobry. Po drugie, wczoraj uratowałem Ci życie. Po trzecie, zjesz śniadanie? " Jeffu siedziała skołowana, na łóżku i starała sobie przypomnieć cokolwiek z wczorajszej nocy. Do jej głowy powoli wracały obrazy walki, którą niemalże przegrała.
Byli już po śniadaniu. Jeffu patrzyła na białowłosego, miała mieszane uczucia. W prawdzie uratował jej życie, ale nie potrafiła zapomnieć tego co jej zrobił wcześniej. "Dzięki" Wymamrotała dziewczyna, wstała i skierowała się w stronę drzwi. "Wypadało by się odwdzięczyć nie sądzisz?" Jeffu stanęła momentalnie, a jej ciało przeszył dreszcz. Chłopak podszedł do niej i położył jej ręce na ramionach. "Jesteś mi coś winna..." Dziewczyna zacisnęła pieści "Tak jak wtedy w lesie?" prychnęła z wyrzutem. Iblis uśmiechnął się pod nosem. "Wtedy na to zasłużyłaś, dzisiaj byłby to miły gest, zwłaszcza że uratowałem Ci życie, przenocowałem..." "Cholerny lisi zboczeniec..." Jeffu odwróciła się przodem do niego, na jej głowie pojawiły się lisie uszy a zza jej pleców wystawał puszysty i miękki lisi ogon. na jej twarzy pojawił się rumieniec. Białowłosy uśmiechnął się i pchnął ją lekko na łóżko. Dziewczyna wciąż miała dreszcze kiedy jej dotykał, kiedy zdejmował jej ubranie, później swoje. "Więc? Czego sobie nasz jaśnie pan życzy?" spytała zażenowana i zdenerwowana Jeffu. "Może na dobry początek 69?" Żołądek PSIoniczki wykręcił się na lewą stronę, ale wiedziała, że i tak wziął by to czego chce. Posłusznie wzięła jego penisa do ust i zaczęła ssać, on zaś zaczął lizać jej cipkę. Czasami zastanawiał się jak smakuje, dziś dostał odpowiedz... Wspaniale. Jeffu ssała i lizała jego członka, chwilę później, zaczęła go lekko gryźć. Chłopak był bardzo zadowolony, wciąż wylizując ją dokładnie, jednym palcem zaczął masować jej łechtaczkę. Czarnowłosa zdusiła w sobie jęk rozkoszy i zarzuciła mu swój ogon na szyję jak szal. Kiedy zrobiła się dostatecznie mokra, a jej oddech stał się bardziej nieregularny przyciągnął ją do siebie. "A teraz go dosiądź..." Wymruczał prosto do jej ucha, aż przeszył ją przyjemny dreszcz. Odwróciła się przodem do niego i powoli siadała na jego penisie. W chwili kiedy wszedł cały, zaczęła go ujeżdżać. Chłopak był zadowolony, że Jeffu wyszła z inicjatywą. Najpierw ruszała się powoli, po chwili jednak przyspieszyła tępa. Zaczęła sapać, a jej ciało zaczął pokrywać perlisty pot. Odchyliła się nieco w tył, żeby lepiej go czuć. Białowłosy czuł narastającą rozkosz, jego oddech przyspieszył. Po chwili wysapał "Szybciej!" "Nie mogę ja zaraz...", nie pozwolił jej skończyć zdania. Pchnął ją na plecy tak że teraz to on był górze. Zaraz kiedy znaleźli się w takiej pozycji, zaczął ją penetrować szybciej i mocniej. Jeffu zaczęła krzyczeć, oplotła go swoimi nogami i ogonem, zarzuciła ręce na szyję i przytuliła się bardziej. Czuła, ze orgazm się zbliża, instynktownie wbiła swoje pazury w jego plecy, ale to tylko bardziej nakręciło młodzieńca. Kochali się tak przez długi czas. Dziewczyna doszła pierwsza "Przestań! Dość! Błagam!" wykrzyczała w ekstazie. "Jeszcze chwila! Wytrzymaj!" Parę mocnych i szybkich pchnięć później i on doszedł i skończył jej na brzuchu. Jego ciepła sperma zmieszała się z potem i zaczęła powoli spływać z jej ciała na bok. Oboje oddychali ciężko, byli zmęczeni i spełnieni. Co w niej takiego było, że aż tak go pociągała? Zastanawiał sie Iblis, wycierając jej ciało. "Zostań ze mną, lisiczko" wymamrotał sam do siebie.

niedziela, 14 września 2014

Jeff'u [+18]

Opowiadanie autorstwa Jeff, pozdrawiam i życzę miłego czytania xD

Jeffu szła opustoszałą wiejską drogą, zbliżał się wieczór. Była rozdrażniona, cały dzień nie zrobiła nic co by ją zadowoliło. Nikogo nie zabiła, nie rozszarpała żadnego idioty ani nie poderżnęła gardła jakiemuś Jehowie. Kiedy tak szła, zagłębiała się coraz bardziej w las. Nagle poczuła coś bardzo interesującego. Zapach krwi oraz wyjątkową aurę. Natychmiast zmieniła kierunek i poszła w tamtą stronę. Pod drzewem siedział jakiś chłopak. Miał długie do ramion białe włosy, lśniące lekko purpurą w czerwonym świetle zachodzącego słońca, prześwitującego przez drzewa. Dziwną bliznę pod lewym okiem, cały był ubrany na czarno. Wyglądało na to, że śpi. Jeffu już miała odejść kiesy kątem oka zauważyła jakiś przedmiot oparty o drzewo tuż obok, na oko 20 letniego chłopaka. Bardzo cicho i ostrożnie podeszła bliżej, nie chciała go obudzić, czuła że to by się źle skończyło. Dziewczyna zbliżyła się do tajemniczego przedmiotu, który okazał się być mieczem. Klinga była absolutnie czarna, od czubka długiego ostrza aż po koniec rękojeści. Wpatrywała się w niego jak zahipnotyzowana, chciała to ostrze dla siebie. Ostrożnie chwyciła broń i po cichu się oddaliła. Była już dostatecznie daleko i zwolniła kroku, żeby podziwiać swój nowy nabytek. Kucnęła jak Gollum i ze swoim zwyczajowym uśmiechem przesuwała palcami po ostrzu klingi. Siedziała tak dłuższą chwilę, kiedy nagle jakaś ogromna siła przygniotła ją plecami do ziemi. Miecz wypadł jej z rąk i leżała jak długa, nie mogąc nawet kiwnąć placem. "Niezbyt roztropnie, próbować mnie okradać, złodziejko." Usłyszała dość ostry, chłodny i głęboki głos. Nie była wstanie odwrócić głowy, w kierunku z którego dobiegał, ale wiedziała ze to był ów nieznajomy, białowłosy. Jeffu tylko zawarczała gniewnie, próbując się wyswobodzić z pod naporu niewidzialnej siły, która przygniatała ją do poszycia lasu. Słońce całkowicie schowało się za drzewami. "Nie masz co próbować." Rzekł krótko chłopak, podszedł do niej nachylił się i podniósł swoją własność. Zaczęło się juz ściemniać, ale dziewczyna była wstanie dostrzec jego oczy. Chłodne, głębokie, szafirowe oczy w których tkwił obłęd większy niż jej własny. Cały czas milczała, nie miała nic do powiedzenia, była zafascynowana obcym i jednocześnie wściekła, że tak łatwo dała się podejść. Chłopak przełożył broń przez ramie i kucnął nad unieruchomioną Jeffu. Patrzyła na niego iście wilczym spojrzeniem i powarkiwała ostrzegawczo. Oczywiście Iblis nie robił sobie z tego zbyt wiele. "Powinienem Cię zabić, tu i teraz. Jednakże..." Przerwał na chwilę jakby oceniał zagrożenie ze strony dziewczyny. "Jednakże jestem pod dość dużym wrażeniem. Prawie udało Ci się mnie okraść, cóż PRAWIE." Białowłosy chciał dotknąć jej policzka, stracił na chwile koncentrację. Był to zaledwie ułamek sekundy ale wystarczyło żeby Jeffu wyrwała prawą rękę i dużymi, ostrymi szponami rozcięła jego czarną koszulę. Iblis się tego absolutnie nie spodziewał i poleciał do tyłu, zwalniając uścisk całkowicie. Dziewczyna błyskawicznie wstała z zamiarem ucieczki w głąb lasu, jednakże historia ma to do siebie, że lubi się powtarzać. Znowu niewidzialna siła pociągnęła ją w dół, tym razem brzuchem do dołu. "No rzesz kurwa..." dała się podejść... Znowu. "Heh, one zawsze drapią." Chłopak wstał i otrzepał się z liści i mchu. "No, no trochę minęło czasu odkąd ktoś mnie zranił. Jesteś wyjątkowo niepozorny złodziejem." Podszedł do wijącej się na ziemi i warczącej, trochę jak lis, dziewczyny. Przy świetle księżyca, który właśnie się wyłonił zza drzew spojrzał na swój lekko okrwawiony tors, na którym widniały cztery krwawe ślady pazurów pod rozdartą koszulą. Westchnął, odłożył dopiero co odzyskany miecz na ziemię i zdjął strzępy koszuli które rzucił na ziemię. Obszedł ją powoli i bacznie się przyglądał. Stanął w rozkroku nad jej plecami i wyszeptał prostu do jej ucha. "Albo będziesz grzeczną dziewczynką i będzie to przyjemne dla nas obojga... Albo tylko dla mnie. Wybieraj." Jeffu na chwilę zamarła w bez ruchu, a w następnej wybuchła śmiechem. Skończyła się śmiać tak nagle jak zaczęła. "Jesteś bardziej pojebany ode mnie, jeśli myślisz, że Ci pozwolę na coś takiego". Głos jej lekko zadrżał z wściekłości. "Ty, moja droga, akurat nie masz zbyt wiele do gadania w tej kwestii. Dałem Ci prosty wybór. Albo załatwimy to po dobroci albo po złości. Masz dziesięć sekund na decyzję." W tym momencie zaczął powoli sunąc dłońmi po jej drżącym, ze wściekłości i strachu, ciele. Od ramion, po plecach aż do pośladków. Licząc powoli od jednego do dziesięciu. Jeffu w ostatnim akcie desperacji próbowała nadziać go na kolczasty ogon, jednak tym razem Iblis przewidział to, przesunął się bardziej w przód i uniknął ataku bez problemu. Jedną rękę wciąż trzymał na jej tyłku, drugą ręką chwycił wijący się, najeżony kolcami ogon. "No znasz kilka sztuczek... Zrobimy tak, będę BARDZO delikatny jeśli twój ogon i uszy staną się bardziej futrzarze i rude... " "Co?" Białowłosy westchnął "Lisie, moja droga, lisie. Chce żebyś zmieniła je w takie jakie mają lisy. Wtedy będę zdecydowanie delikatniejszy." Siedział tak chwilę, ale nie doczekał się odpowiedzi. "Czas minął." Rzucił krótko, puścił ogon, który bezwładnie opadł na ziemię, wyciągnął sztylet, przypięty do nogi i rozciął nim spodnie dziewczyny, które i tak były już częściowo podarte. Jeffu próbowała sie bronić, wyrwać zrobić coś, cokolwiek. Nie dała rady zrobić nic. Była wściekła, wściekła na niego, na siebie... Głównie na siebie za to co chciała powiedzieć. "Zgoda!" Wykrzyczała i poczuła okropne mdłości, miała ochotę się zrzygać. Chłopak przestał. "Zgoda, wygrałeś. Tylko mnie puść..." "Nie ma mowy, lisiczko" Chwycił ją za włosy, odginając dość mocno głowę w tył. "Robisz to co mówię TERAZ albo zaraz Cię zgwałcę..." Jeffu po raz pierwszy od ośmiu lat czuła... Strach. Bała się go, absolutnie ją zdominował. Zacisnęła zęby i spełniła żądanie Iblisa. Kolczasty ogon zmienił się w puszystą, lisią kitę a na głowie pojawiła się para lisich uszu. Chłopak uśmiechnął się triumfalnie. "No tak lepiej". Odwrócił ją na plecy, nawet się już nie wyrywała, wolała mieć to już za sobą, poddała się. Iblis wiedział, ze już nie będzie stawić oporu, więc nie było potrzeby dłużej jej przygniatać grawitacją. Powoli rozciął jej bluzkę i stanik, ukazując młode jeszcze, jędrne piersi. Odrzucił sztylet i zaczął je pieścić. Najpierw delikatnie masował biust dziewczyny, chwilę później, pochylił się i zaczął ssać jej sutek. Mimowolnie Jeffu jęknęła i odwróciła głowę w inną stronę. Białowłosy uśmiechnął się pod nosem, widzą tą reakcję. Wsparł sie na łokciu lewej ręki, a prawą sięgnął pod jej majtki. Zacisnęła lekko uda i drgnęła na całym ciele kiedy poczuła jego zimne palce na swojej łechtaczce, kiedy wsadził swój palec do jej pochwy, potem drugi. Czuła obrzydzenie, głównie do samej siebie, za to, że sprawiało jej to przyjemność. Iblis ruszał palcami w jej wnętrzu, najpierw delikatnie i powoli, kiedy zarumieniła się a jej oddech przyspieszył, zwiększył tempo. Po chwili Jeffu zaczęła jęczeć. Chłopak wyjął energicznie palce z jej cipki. Zerwał z niej resztę spodni i bielizny, mocno chwycił i przewrócił ją na brzuch. "Wypnij się". Czarnowłosa wykonała posłusznie polecenie, chwilę później Iblis był już w niej. Gdyby tylko potrafiła, Jeffu zapłakała by. Białowłosy penetrował jej młodą, ciasną i cholernie mokrą cipkę szybko i energicznie. Minęło paręnaście minut kiedy sam zaczął sapać, chwycił ją za ogon i mocniej przycisnął do swojego ciała. Ich ciała pokryły się kroplami potu, skrzącymi się w świetle księżyca. Jeffu sapała i jęczała coraz głośniej i głośniej, po chwili odgłosy przyjemności przeistoczyły się w krzyki. "Przestań! Proszę, bo zaraz..." Zdanie przerwał jej kolejny krzyk rozkoszy, kiedy Iblis zaczął pchać jeszcze mocniej. "W takim momencie? Nie ma, kurwa, mowy" wysapał przez zęby, miał za duża chcice żeby od tak przestać. Był już bliski orgazmu. "Lisiczka" okradła go, podarła ulubioną koszulę i zraniła go. Musiał to sobie jakoś zrekompensować. Łokcie dziewczyny ugięły się i leżała twarzą w miękkim mchu. Krzyczała już wniebogłosy, doszła, a mimo to on nie przestawał. Chciała sie wyrwać, uciec od niego, ale on mocno trzymał jej lisi ogon, który jak go podniecał... Dopiero po czasie, kiedy sam niemalże doszedł, wyjął swojego penisa z jej mokrej cipki i spuścił się jej na plecy. Jeffu ciężko łapała oddech, kolana odmówiły jej posłuszeństwa i położyła się na mchu, zwijając się w kłębek. Czuła sie upokorzona ale jednocześnie szczęśliwa i spełniona. Iblis klęczał tak jeszcze przez chwilę, chcąc ochłonąć nieco. Wstał, otarł pot z czoła i swojego penisa z lepkiej wydzielany PSIoniczki. Sięgnął do kieszenie leżących obok spodni po chustkę i wytarł jej plecy. Kiedy jej dotknął, mimowolnie drgnęła. "Zadowolony?" Spytała z wyrzutem. "Powiedzmy, że spłaciłaś dług." Odpowiedział bez większych emocji, niezbyt chciał przyznać na głos, że mu się podobało, że seks, z szurniętą złodziejką, która zmieniła się w pół lisa na jego żądanie, podobał mu się i to bardzo. Leżała tak chwilę, drżąc z emocji i chłodu wrześniowego wieczoru. "Mogę już iść?" Cisza. Nie mogąc doczekać się odpowiedzi odwróciła się. Nie było go. Nie było nawet śladu po nim, po prostu wziął swoje ubrania, broń i poszedł.