piątek, 15 maja 2015

Wilk i kruk [+18]

Oto Twoje zamówienie Tsuki. I muzyczka

Spojrzała za okno, gdy pociąg wjeżdżał na stację, odgarnęła kosmyk długich włosów zachodzący na oczy. A te miała niesamowite, w kolorze wiosennej trawy, choć nieco wystraszone. Chwyciła plecak i ruszyła do drzwi, drobne ciało i niewielki wzrost ułatwiały jej przeciskanie się przez tłumy. Gdy tylko wyskoczyła na peron odetchnęła nie czując napierających na nią ciał. Poczęła się rozglądać, zagubiona w nieznanym miejscu. Wszak pierwszy raz była sama tak daleko... Pierwszy raz miała się z nim spotkać.
-Tsuki? - usłyszała za plecami
Odwróciła się zaskoczona by spojrzeć na niego. W rzeczywistości był wyższy niż na zdjęciu, stał nieco zgarbiony ze zmierzwionymi czarnymi włosami, które niby od niechcenia przeczesał palcami. Ubrany tak jak opowiadał - wysokie mocne buty, luźne spodnie i koszulka oraz ramoneska. Czerń ubrań i włosów nadawała mu nieco ponurego wyrazu dopełnianego obojętnym wyrazem twarzy.
-H-hai! - odpowiedziała
-Daj, wezmę. - wskazał pakunek
Bez wahania mu go podała i ruszyła za nim, gdy wskazał to gestem. Prowadził ją przez tłum trzymając pod ramię i torując drogę, ta była prosta aż do wyjścia. Gdy dotarli na parking przed dworcem chłopak westchnął głośno patrząc przed siebie, więc i ona spojrzała. O masywny motor opierał się typowy przedstawiciel osiedlowych osiłków jakich w Polsce wiele, rozmawiał głośno z sobie podobnym i blondynką w kusej spódniczce.
-Na mój znak wskakuj na motor. - rzucił oddając jej plecak
Podszedł powoli patrząc rycerza ortalionu z kpiącym uśmieszkiem.
-Fajny motocyl.
-Jacha gościu, spadaj.
-Jaki model?
-Ten no...
-Dyna Wide... A teraz spierdalaj.
Nim rozwścieczony zdążył wstać i zamachnąć się pięścią kopniak czarnowłosego przerzucił go w tył.
Chłopak płynnym ruchem wskoczył na harley'a i odpalił silnik, niezawodny dzięki dbałości... Ruszył ostro do dziewczyny, nie omieszkał jeszcze poprawić dresiarzowi zanim się podniósł. Podał jej rękę i niemal wciągnął na siedzisko.
-Nigdy nie jechałam motorem! - zakrzyknęła nieco spanikowana spoglądając na podnoszącego się obcego
-Spokojnie, nie będę szarpał! Trzymaj się mnie! - krzyknął by przebić się przez ryk maszyny
Ruszył, tak jak obiecał, delikatnie... Z każdą chwilą, gdy się oddalali w włączali do ruchu uspokajała się.
-To było niesamowite! - krzyknęła, gdy stanęli na światłach
-Dzięki! - uśmiechnął się do niej iście wilczo
Ruszyli dalej. Uważnie obserwowała miasto tuląc się do jego pleców, skórzana kurtka była początkowo nieco chłodna. Dobrze izolowała ciepło jego ciała.
On zaś jechał wolno, łagodnie skręcając jak gdyby wiózł coś najcenniejszego na świecie.
Musiała przyznać, że taki motocykl i jego właściciel odbiegali od wielu wizji jakie miała na temat jednośladów i ich właścicieli. Nie pędził na złamanie karku, zwyczajnie rozkoszował się jazdą i wiatrem. Wyobraziła go sobie jakby patrząc z boku, mógłby przypominać sznurującego wilka... Gdyby miał za sobą jeszcze kilku jemu podobnych. Tylko za sobą, inaczej być nie mogło.
Tak jak opowiadał w wiadomościach, które do siebie pisywali - mieszkał kawałek za miastem. Gdy tylko minęli znak informujący o wyjeździe z Poznania skręcił w bok na drogę usypaną drobnymi białymi kamykami. Przed nimi stanął piętrowy dom okryty drewnem, stanęli na podjeździe i chłopak znów zabrał od niej torbę i podał rękę prowadząc do drzwi. Choć przed chwilą czuła chłód jazdy to teraz znów grzało ją słońce. Chwilę później znaleźli się w korytarzu mając przed sobą schody prowadzące w górę i w dół, gdzie to właśnie ją prowadził.
-Witaj w mojej jaskini... - zaśmiał się
Coś co mogło być piwnicą okazało się dobrze zagospodarowanym osobnym mieszkaniem, Gdy tylko minęli skwar kotłowni i przeszli przez drzwi jej oczom ukazał się ciekawy widok. Przed sobą miał ścianę z kafli grubego mlecznego szkła, po lewej zaś łuk prowadzący do pokoju. Zawieszony był sznurkami, które zasłaniały przejście. Każdą nitkę zdobiły pióra, łapacze snów, paciorki czy wystrugane z drewna niewielkie figurki. Niektóre przedstawiały jedynie paszcze różnych stworzeń jak wilki czy smoki. Inne zaś można by wziąć za miniaturowe modele, brakowało tylko doczepionych kartek z opisami.
-Rozgość się. - rzucił odsłaniając ręką przejście - Przyniosę coś do picia.
Bez słowa weszła do jego leża. Pokój był ciemny i przyjemnie chłodny, jedynym źródłem światła było małe i wąskie okienko pod sufitem oraz stara lampa-lawa ze złocistym bąblem zawieszonym w płynie.
Jej ciekawe oczy uważnie badały pomieszczenie, iluż informacji mogło wszak dostarczyć. Odłożyła plecak w kąt obok gitary. Wszystko przykuwało uwagę. Od czarnych ścian z namalowanymi odręcznie czerwoną farbą znaków yin yang. Przez ustawione równo stosy książek, półki z różnymi czaszkami małych zwierząt i ezoterycznych znaków i przedmiotów. Do podwieszonych mieczy, futer czy plakatów wielu zespołów, gier czy filmów. Nawet łózko było ciekawe. Spora i gruba płyta z ciemnego drewna zawieszona na grubych linach pod sufitem dość wysoko, w sam raz na jego wzrost. Nań położono materac i komplet czarnej pościeli z białym motywem bambusa.
Rozsiadła się w puchatej pufie obok niskiego zagraconego stolika. Jej wzrok przykuła rękawica czy raczej coś co rękawicę przypominało. Ostrożnie ujęła ją w dłonie i wsunęła weń palce. Była z jakiegoś ciemnego metalu, w środku zaś podbita była zamszem. Bogato zdobiona, zaciśnięta odpowiednio formowała się w paszczę wilka. Chwyciła jeden z "kłów" doń przymocowanych by go lepiej zbadać.
-Ostrożnie. Jest ostra... - rzucił stawiając dwie szklanki
W jednej był błękitny i kwaśny sok, w drugiej zaś shake truskawkowy. Tsuki jednak zaskoczona jego głosem podskoczyła raniąc przy tym palce. Ledwie ułamek sekundy później był przy niej i zabrał ostrożnie rękawicę, chwycił zraniony palec i przyjrzał się.
-Eh... Na szczęście nic poważnego.
Pochylił się nad nią mocno przybliżając i sięgnął pod stolik skąd wyciągnął wacik i jakiś przezroczysty płyn, w którym go namoczył i przetarł nim ranę. Miała okazję z bliska poczuć jego woń... Pachniał skórą, żelazem, smarem i chyba mchem. Ale gdy się dobrze zastanowiła zrozumiała, że cały pokój tak pachnie.
-Dziękuję Jinrō.
Pierwszy raz zwróciła się do niego tym imieniem osobiście. Brzmiało jej wcześniej dziwnie, ale teraz jakoś pasowało. Upewniwszy się, że wszystko jest w porządku podał jej shake i sam zasiadłszy na łóżku pociągnął łyk soku.
-Tak właściwie to jak podróż?
-Dobrze... Trochę nudno i długo, ale dobrze. Co to właściwie za rękawica?
-Jakieś pół roku temu ubzdurałem sobie, że wykuję pełną zbroję z motywem bestii. Jest od kompletu, ale prace stanęły na napierśniku.
-Tym się nie chwaliłeś! - udała oburzoną
-Nie pytałaś. - skwitował krótko i pokazał jej język
Zaśmiali się.
-Jak się podoba? Przejażdżka i cała reszta.
-Super! Teraz będziesz mnie musiał wszędzie wozić, bo długo się jeszcze nie nacieszę.
Tym razem to ona  pokazała mu język.
-Co do reszty... Miłe towarzystwo, dobry napój... Czego chcieć więcej? Chyba tylko dobrego masażu, bo ścierpłam w pociągu.
-No to zapraszam. Wstań na chwilę.
Zaskoczona wstała, a on odsunął pufę i posadził ją z powrotem przyklękając za jej plecami. Odgarnął włosy i jego ręce opadły na jej ramiona i z wielką sprawnością i troską zaczęły masaż. Od samego dotyku przeszedł ją dreszcz, zamruczała cicho.
-Tylko mi się tu nie rozpłyń. - zaśmiał się tuż przy uchu
Ciepły i wilgotny oddech tylko wzmocnił dreszcze.
-Ej! Bez takich mi tu~! - chciała go zrugać, ale głos jej zadrżał
-No proszę! A jak zrobię tak? - wyszczerzył się i przejechał językiem po jej karku
Zamarła. Wystraszył się, przez myśl przeszło mu, że przesadził. Zawsze miał problemy z zuchwałością.
-Em... Przepraszam, poniosło mnie.
Już chciał cofnąć ręce i wstać, ale chwyciła go. Sam również biła się z myślami. Chłopak, z którym rozmawiała przez internet od bardzo dawna był jednocześnie osobą, którą pierwszy raz widziała osobiście. Zwyczajnie działał na nią... Zwierzęcym magnetyzmem.
-Nie przestawaj... Dopóki nie powiem. - dodała
-Dobrze... - szepnął
Jego palce znów rozpoczęły swój taniec. On zaś pochylił się ku jej szyi i odetchnął głęboko.
-Cichosza, ach cóż to za woń. Koi me nozdrza jej zapachu toń.- wyrecytował
Jego oddech znów wzbudził u niej dreszcze. Kolejne pociągnięcie języka. Przeniósł ręce na jej brzuch, palce miał przyjemnie szorstkie. Poczuła jak przygryza jej płatek ucha, a jego ręce wędrują wyżej. Odchyliła się w tył, opierając o niego plecami, by dać mu więcej swobody. Serce biło jej jak szalone, krew szumiała w skroniach. Wbiła paznokcie w jego uda.
-Więcej. - szepnęła, gdy jego palce zatrzymały się tuż pod piersiami. - Więcej. - ponagliła go
Niech się dzieje co chce - pomyślała. Była oszołomiona jego dotykiem, pierwszym takim dotykiem.
Z jej ust dobył się cichy jęk, gdy zacisnął palce. Jednak pieszczota trwała krótko. Chwycił ją na ręce, z tak drobnym ciałem nie miał problemu. Podniósł ją, aż z zaskoczenia krzyknęła, następnie ułożył na swym łożu.
-Powiedz jedno słowo, a przestanę. - zapewnił
Spojrzał w jej przymknięte oczy, ale doszukał się tam tylko wyrzutu. Za to, że przestał.
Chwycił więc za jej bluzkę i szybkim ruchem zdjął ją z niej. W następnej chwili leżała pod nim poddając się pieszczotą. Pocałował ją delikatnie i musną ustami ucho dziewczyny. Zaczął całować jej kark, centymetr po centymetrze, powoli kierując się coraz niżej, Muskał palcami jej brzuch i plecy, a ta drżała pod każdym dotykiem. Jinrō wrócił do jej ust, tym razem całując nieco intensywniej. Śladem dłoni ruszył. Usta odchyliła się do tyłu, aby ułatwić dostęp do swojego ciała. Każde muśnięcie wywoływało przyjemny dreszcz. Przejechał palcami po bokach dziewczyny, najpierw w dół, później w górę, a następnie opuszkami zataczał kręgi na jej piersiach, coraz mniejsze i mniejsze, powoli zbliżając się do sutków. Nachylił się nad nią i ucałowała jej usta, tym razem muskając jej wargi językiem. Tsuki rozchyliła je odrobinę zapraszając go do siebie. Skrzętnie to wykorzystał. Oderwał się po chwili i począł robić językiem to, co wcześniej robił palcami. Okrężnymi ruchami lizał pierś dziewczyny, a drugą delikatnie masował. Jej sutki stwardniały, a chłopak musnął jeden z nich językiem, po czym zaczął go ssać. Mruczała cicho i wiła się. Do tej pory tylko czytała... Ale tekst nigdy nie jest w stanie oddać prawdy. Nikt nigdy nie mówił o takiej ekscytacji i przyjemności.
Znów ją pocałował, tym razem jednak dłoń powędrowała do jej pasa. Spojrzał na nią pytająco. Uśmiechnął się po swojemu, wilczo, gdy żarliwie przytaknęła. Rozpiął jej spodnie pochyliwszy się nad nią i całując obojczyk... Aż zostawił ślad swej namiętności pod nim. Niewielką siną plamkę.
Uśmiechnęła się. Za chwile sam mu zrobi taką malinkę, pomyślała.
Spodnie spadły z szelestem na podłogę, a obok nich jego koszulka. Posadził dziewczynę na krawędzi łóżka i przyklęknął przed nią.
-Bądź... Delikatny.
Skinął głową. Pierwszy pocałunek złożył na wewnętrznej stornie jej uda i następny na drugim udzie. Kolejny na wzgórku. Delikatnie, samymi opuszkami palców zsunął z niej ciemno fioletowe figi. Kolejny pocałunek na jej kobiecości. Palcami rozchylił jej wargi i przejechał po niej językiem. Czując ten wymarzony smak i sycąc zmysły jej wspaniałym zapachem... Czuł się szczęśliwy. Ale nie tak zwyczajnie... Wszak wyczekiwał tej chwili. Zacisnęła palce na jego włosach, z niecierpliwością przyciągając go coraz mocniej. Spróbował zagłębić w niej język, wierzgnęła pod przyjemnością. Zaczął lizać, najpierw powoli, wkładając w to coraz więcej pasji. Zacisnęła uda i nie pozwalając mu się wycofać. Jednym palcem wodził po jej skarbie, a widząc że jest bliska spełnienia przeniósł język na ten szczególny punkcik i przyssał się. Pierwszy krzyk pozbawił ją tchu. Z wielkim wysiłkiem zmusiła się do zaczerpnięcia powietrza. Daremny trud. On bowiem nie przestawał, jedynie zwiększał intensywność swych pieszczot. Delikatnie zagłębił w niej palec. Tego było za wiele jak na jeden raz. Na ten pierwszy. Kolejny krzyk, przed oczami pojawiły się jej mroczki. Bezwiednie puściła jego włosy, które niemal wyrywała i rozwarła uda. Dopiero wtedy przestał. Położył się obok niej i grzbietem dłoni gładził jej policzek czekając aż dojdzie do siebie. Ale ona tylko objęła go i zasnęła.
-Eh... Na szczęście mamy jeszcze dużo czasu. - zaśmiał się
I nawet ten śmiech był wilczy.
Okrył ją i przymknął oczy, czuwając jak zwierz.

piątek, 20 marca 2015

Łowcy - prolog

Była już późna noc. Samotny łowca przemierzał ulice małego miasteczka jakim było Reedock. Ubrany był w bogato zdobiony złotymi i srebrnymi nićmi czarny płaszcz i mundur zakonu, twarz miał zasłoniętą wysokim kołnierzem, a na głowie miał czarny kapelusz przypominający stetson(jednak rondo było znacznie większe). Był młody jednak ubiór wskazywał na to, że jest wysoki rangą. Prawie wszyscy już spali, tylko gdzie niegdzie w jakimś domu paliło się jeszcze światło. Wtem nocną cisze przeszył ryk jakiegoś potwora i krzyk kobiety.
-To niedaleko-stwierdził łowca i ruszył biegiem.
Gdy dotarł do domu z którego dochodził krzyk ujrzał wyważone drzwi, nic nie było jednak słychać. Łowca chwycił za szpadę ukrytą pod płaszczem i wszedł do środka. Korytarz był w strzępach-widać było, że stwór ledwo mieścił się w niskim i wąskim przejściu, łowca szedł dalej. Wszedł do kuchni i ujrzał zmasakrowane ciała młodej kobiety i mężczyzny
-Szkoda ich, pewnie byli świeżo po ślubie-pomyślał odwracając nogą porozszarpywany tors mężczyzny leżący nieco dalej od reszty ciała.
Łowca zastanawiał się gdzie jest sprawca tej masakry, wszedł do następnego pokoju, a to co ujrzał zaskoczyło go niezmiernie. Na ziemi siedział mały chłopiec i wesoło bawił się truchłem dużego sinozielonego stwora, dziecko spojrzało na Łowce i zaśmiało się wesoło.
-Co do cholery? Co tu się stało mały? -łowca przyglądał się temu wszystkiemu i nie wiedział co zrobić. Chłopczyk począł ssać zielonkawy ogon, teraz gdy światło księżyca padło na jego twarz dało się dostrzec dziwną bliznę pod jego lewym okiem. Składała się z pięciu linii układających się w pięcioramienną gwiazdę, sama blizna wyglądała na starą, kilkuletnią jednak małemu nie można było dać więcej niż półtora roku. Łowca przeszukał szafki w pokoju. Z jednej wyjął jakieś dokumenty, a z drugiej kilka zdjęć.
-Ha! Więc masz na imię Kira. Trochę śmiesznie-powiedział patrząc na akt urodzenia.

Wziął małego na ręce i wyszedł. Zaniósł go do klasztoru za miastem. Zostawił go tam mówiąc michą aby zaopiekowali się nim i nauczyli wszystkiego co może się przydać łowcy, wręczył jednemu z zakonników zdjęcie i dokument zabrane z domu chłopca i kazał mu je dać gdy podrośnie. Wyszedł bez żadnego słowa większego wyjaśnienia wrzucając tylko do skrzyneczki z datkami kilkanaście złotych monet.