czwartek, 24 kwietnia 2014

Spisując szepty XXI

Muzyka

Dzień upłynął im leniwie, większość czasu przesiedzieli na tarasie pijąc schłodzone napoje gdy Kai przygrywał na gitarze. Jorōgumo leżała na poduszkach z zamkniętymi oczami, Lisica zaś wpatrywała się w palce błądzące po strunach i gryfie.
-Nie mogę się doczekać festynu! - rzuciła upijając łyk mrożonej herbaty
-Ja też! Poznasz wszystkich i wybawisz się za wszystkie czasy.
-Dużo nas tam będzie?
-Około setki?
-Wow! - westchnęła - Sporo osób znasz.
Zaśmiał się i sam chwycił za butelkę pszenicznego zimnego piwa. Goździkowy smak i aromat w połączeniu z drobnymi bąbelkami i orzeźwiającą goryczką świetnie się sprawował w upały.
-Cóż... Spora część to goście zaproszeni przez innych.
-Mimo wszystko... I tak mało o tobie wiem.
Pokazała mu język i zaśmiała się perliście, on zaś w odwecie dźgnął ją palcem między żebra wywołując mimowolny skurcz.
-Jeśli chcesz to zawsze mogę coś ci opowiedzieć. Więc?
Zamyśliła się wpatrując w taflę stawu odbijającą promienie słońca leniwie chylącego się ku zachodowi.
-Jak poznałeś Saela?
-Oho! - przeciągną po strunach jakby intonując - To długa historia. Chodziłem jeszcze wtedy do szkoły... Niezbyt też znałem świat Youkai. Bałem się i często uciekałem na widok niektórych z was. Któregoś razu uciekałem właśnie przez las, było to gdzieś w Azji... Jak głupi nie zauważyłem kapliczki i wbiegłem na nią. Za mną wypadł demon, który wpadł prosto w Staruszka. Zrządzenie losu, można by rzec. Od razu zawarliśmy pakt.
Myobu kiwnęła głową, kto wie co by się stało gdyby nie Sael?
Rozbudzona Jedwabnica podniosła się i zajrzała do szklanki.
-Hej! Kai, jak ty dbasz o gości? Dolałbyś mi.
-Lepiej sama to zrób, zaraz będzie burza.
Lisica jęknęła i spojrzała na niebo.
-Nie zanosi się...
Ale białowłosy ujął gitarę i zeskoczył na trawę, począł grać. Obrócił się zręcznie w miejscu uginając kolana i zaczął krążyć po całym ogrodzie krocząc lekko. Z chwilą gdy nadciągnęły pierwsze chmury do dźwięku strun dołączył jego głos. Wibrował nisko wśród ciężkiego powietrza przesyconego ozonem. Przypominał jednego z Mariachi gdy przeskakiwał lekko z kamienia na kamień wokół stawu. Oddychał głęboko między słowami delektując się zapachem wokół. Woń kwiatów niemal otumaniała, nadchodząca noc wyostrzała zmysły, a odległe błyskawice jeżyły włosy na karku. Zamknął oczy i zawirował raz jeszcze wyciągając głos, ostatni raz przeciągnął palcami kończąc pieśń.
-Łap! - rzucił instrument
W chwili gdy Jorōgumo go pochwyciła lunęło jak z cebra, włosy i ubrania natychmiast stały się ciężkie i mokre. Kai odchylił głowę rozkoszując się chłodnymi kroplami na rozgrzanej skórze.
-Haha!
Rozbawionymi oczyma spojrzał na Myobu siedzącą za szklanymi drzwiami. Wykonał piruet rozbrzgując krople, skłonił się co wywołało uśmiech na jej twarzy. Zbladł on niestety wraz z pierwszym bliskim rozbłyskiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz