czwartek, 10 kwietnia 2014

Spisując szepty XVIII

Tło na dziś...

Szarpnął raz jeszcze struny i pozwolił by dźwięk rozszedł się w powietrzu kończąc kolejny utwór.
-Brawo! - zawołała klaszcząc
Kai skłonił się i odłożył gitarę by napić się shake'a, gdy chwycił szklankę spojrzał na poranione palce. Choć grywał rzadko nie spodziewał się tego, cóż taki urok metalowych strun. Zwrócił twarz ku zachodzącemu słońcu i odetchnął głęboko rozkoszując się zapachem powietrza.
-Może nauczyć cie grać?
Myobu poruszyła się na poduszkach i spojrzała niepewnie na białowłosego. Ten wręczył jej instrument i nakierował delikatnie jej dłonie na gryf i pudło.
-Chwyć tak, żeby zagrać konkretny dźwięk musisz ułożyć palce na odpowiednich miejscach dociskając struny.
Przycisnął drobne pace i ujął jej drugą rękę by przeciągnęła po strunach, te zabrzmiały głucho i fałszywie.
-Trzeba mocno docisnąć, ale nie chce ci zrobić krzywdy.
Rozległo się pukanie, więc Kai wstał zostawiając gitarę Lisicy i ruszył do wyjścia. Szedł nieśpiesznie zastanawiając się kto zawitał na taki odludziu. Bez wahania otworzył drzwi, a gdy spostrzegł iż nikogo nie ma odruchowo chwycił za nóż i przekroczył próg rozglądając się wokół.
-Komu zachciewa się głupich żartów? - krzyknął
Zrobił jeszcze kilka kroków i usłyszał przeraźliwy krzyk, natychmiast rzucił się biegiem do ogrodu. Po drodze omal się nie wywrócił wpadając na stolik z wazonem, którego odłamki boleśnie raniły bose stopy. Wyskoczył przez taras a w jego sercu zagościł lęk, Myobu próbowała wyrwać się z macek tego samego Youkai, który zaatakował Greac'a. W tym samym momencie jego umysł zarejestrował obecność psowatego gdzieś pod płotem, zdławił w sobie chęć natychmiastowego wbicia mu ostrza pod piąte żebro. Widział jak demon szykuję jedno z odnóży zakończonych szponem by wbić je w ciało Lisicy i wiedział, że nie zdąży.

Nie jako człowiek.

Dziwnym dla niej było jak na chwilę przed śmiercią czas wolno płynie, jakby wszechświat dawał szansę przemyślenia całego swego życia. W ostatnich chwilach walczyła z całych sił szarpiąc się w nadziei, że białowłosy zdąży. Że da radę zniweczyć plan zemsty swego dalekiego kuzyna, Greac'a. Wiedziała jednak o ograniczeniach ludzkiego ciała i spojrzała na niego ze smutną akceptacją i uśmiechem, który wyzwolił w nim coś dzikiego. Widywała do tej pory różne aury, tak potężne jak u Starszych i te zamazane jak u leśnych duchów... Lecz żadna nie mogła równać się z tą jaką Kai wyzwolił w tamtej chwili. Widziała jak biegnie krwawiąc i jak energia wokół niego się zagęszcza oślepiając swym blaskiem. Przybrała ona kształt uszu i ogona jak u niej samej... Nie. Ogon był zupełni inny, składał się z dziewięciu osobnych kit wyrastających z jednego miejsca. Gdzieś na granicy świadomości odnotowała niezwykle szybki i silny skok białowłosego, który w następnej chwili wyrwał ją swoim ciężarem z galaretowatych macek.

-Nie dam Cie skrzywdzić. - szepnął
Leżał na ziemi osłaniając swym ciałem Myobu, sam nie wiedział jak się tam znalazł i jak mu się to udało. Czuł jednak kolec wbity w plecy i czuł jak życie ucieka z niego i biegnie wzdłuż ciemnej masy stanowiącej Youkai. Wstał dumnie odwracając się w kierunku przeciwnika, uniósł dłoń dzierżącą nóż by wrazić go i zabić. Jego skóra z każdą chwilą stawała się bardziej pomarszczona i wysuszona jak gdyby ktoś wysysał z niego czas. Tak było w istocie. Postąpił zatem krok naprzód i spokojnie zagłębił metal w czarnej galarecie.
-I choć pożegnać się trzeba... Pozostanie po mnie ślad co mrok rozjaśni. - wyrecytował zaklęcie
Demon, który początkowo upojony pochłanianą mocą nie zwracał uwagi na nic teraz wydał z siebie nieartykułowany wrzask i pękł niczym bańka pozostawiając po sobie czarny szlam... I drobny czarny kamień opalizujący szkarłatem.

Raz jeszcze spojrzał na Lisicę z ciepłym uśmiechem i upadł na plecy. Cała jego skóra była pomarszczona, mięśnie zwiotczałe, a oczodoły zapadnięte niby u starca na łożu śmierci. Rudowłosa dopadła do niego, jej oczy mokre były od łez gdy dławiła w gardle płacz.
-Nie!
-Cii... Spokojnie Lisku. - pogładził ją słabą dłonią po policzku
Zamknął oczy, a ręka opadła ciężko. Znikąd jak miał w zwyczaju pojawił się Sael, puste oczy maski patrzyły na Widzącego z wyczuwalnym zarzutem.
-Zrób coś, proszę!
Zdawał się być niewzruszony jej słowami, wolnym krokiem podszedł i schylił się by podnieś niewielki kamień pozostały po demonie. Te chwile wydawały się da Myobu wiecznością.
-Pomogę mu, ale nie za nic. Będziesz musiała zapłacić za to odpowiednią cenę.
Spojrzała na niego, czy to tak zawiera się kontrakty ze Starszymi? W najgorszej chwili? Spojrzała raz jeszcze na Kai'a.
-Zgoda! Moja dusza jest twoja!
Kpiący chichot wprawił ją w osłupienie.
-Naprawdę, twoja dusza mnie nie interesuje. Chcę twojego czasu.
Wskazał klejnot w swej dłoni, a ten niczym rtęć rozlał się po ciele i znikł.
-Przejąłem jego moc. Przeleję TWÓJ czas w jego ciało. Dla nas jego upływ nie a takiego znaczenia jak dla ludzi. Zgadzasz się?
Pośpiesz nie przytaknęła, a Sael chwycił ich dłonie. Natychmiast poczuła jak słabnie. I znów czas zwolnił.
Przez chwilę zdawało się, że trud jest marny lecz białowłosy zaczął odzyskiwać dawny wygląd. Zmieniało się też ciało Myobu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz