środa, 2 kwietnia 2014

Rządowy XVII

Z dedykacją dla Tośki.

Zbudziło ją ciche pukanie do drzwi, z nerwów nie mogła spać więc wstała z ociąganiem. Gdy tylko otworzyła Allen podał jej niewielki plecak i usiadł na krześle. W tym czasie udała się pod prysznic by się rozbudzić, wyszła już przebrana w wygodne spodnie i bluzę.
-Bierz co najpotrzebniejsze. W plecaku masz już trochę rzeczy.
Rozejrzała się po pokoju, jeszcze sprawdziła czy kryształ jest na miejscu.
-Już! - rzuciła z uśmiechem

Przemknęli się korytarzami, nawet gdy ktoś ich mijał białowłosy używał prostej iluzji i pozostawali niewidzialni. Jeszcze po drodze Erin podjadała mleczko z tubki jako namiastkę śniadania. Białowłosy przeszedł przez klapę pierwszy, a gdy i ona wspięła się na dach ujrzała Goldstein'a. Choć Allen znów przybrał kamienną twarz to w niej się gotowało. Lekarz stał zwrócony do nich plecami.
-Długo kazałeś na siebie czekać. - pstryknął palcami - Nikt nam nie będzie przeszkadzał, sprawdzimy jakiś to wyjątkowy.
Chłopak już przybrał znaną jej postawę a jego dłoń zapłonęła czernią, wzdrygnęła się.
-Stój! Ja... Ja będę walczyć. - krzyknęła
Spojrzał na nią pytająco, więc przybrała jak najpewniejszy wyraz twarzy na jaki było ją stać. Kiwnął tylko głową z uznaniem i wykonał gest jakby zapraszał ją do tańca kłaniając się. Ponury śmiech niósł się z wiatrem.
-Niech i tak wam będzie.
Erin przybrała tą samą postawę, a Goldstein pstryknął palcami. Za jego plecami zmaterializowało się coś na wzór pajęczyny, jedna ze srebrnych nici wystrzeliła w jej stronę. W ułamku sekundy podniosła ścianę ognia przed sobą, ale to jedynie ograniczyło jej pole widzenia. Macka przeszła przez płomień i tylko dzięki szczęściu zdołała się uchylić na tyle by przyjąć trafienie na bark. Allen pojawił się natychmiast przy niej dłonią rozbijając kolec jak szkło.
~To atak psychiczny, nie fizyczny. Tylko wolą możesz go dotknąć. - przesłał jej słowa
Ale gdzieś w jej umyśle już wykiełkowała myśl, blade wspomnienie o czymś strasznym. Odepchnęła to w głąb siebie. Uformowała dwie sfery czerwieni i pokryła je błękitem, cisnęła nimi w przeciwnika. Ten jednak niby od niechcenia strącił je ruchem dłoni.
-Nie bądź śmieszna!
Rzuciła się na niego szarżą formując lodowy kolec, szyderczy uśmiech zdradził go. Ale było za późno, ułamek sekundy później Erin klęczała powiązana srebrnymi linami. Podszedł powoli patrząc na nią z góry.
-Zablokowałem twoją moc, nawet kropelka mocy nie opuści twojego ciała bez mojej zgody.
Wtedy to on uśmiechnęła się patrząc mu z rozbawieniem w oczy. Nawet nie zaprzątał sobie myśli sferami, które rzuciła te zaś odtrącone upadły na ziemię i potoczyły się w jego kierunku. Teraz błękit pękł uwalniając płomienie, Goldstein wrzeszczał a srebro pękło pozwalając jej wstać. Allen powoli zbliżył się władczym gestem gasząc ogień, lekarz był poparzony lecz żył.
-Przegrałeś. - rzekł chłodno - A teraz odbiorę ci moc. Idź i zamelduj się jak pies komu tam podlegasz.
Wykonał ruch jakby wbijał mu szpilkę w skroń, upadł gdy białowłosy zwolnił trzymającą go telekinezę.
-A tobie gratuluję. - rzucił z uśmiechem - Ruszajmy!
-Jak?
-Wskakuj mi na plecy. - zaśmiał się

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz