piątek, 25 kwietnia 2014

Róża wiatrów I

Miłego!
Wszelkie zauważone nawiązania do serii The Elder Scrolls są na miejscu ;)


Daren ostrożnie podszedł do wrót krypty. Często plądrował - choć może to złe słowa - pradawne grobowce. Zbierał artefakty, łapał się zleceń najemników, żył w podróży. Teraz też potrzebował gotówki. Odsłonił zasłonę z bluszczu, drzwi były uchylone.
-Umarli wstają bez powodu? - zdziwił się
Miał niski, głęboki i śpiewny głos. Nieco ponury, raczej typowy dla Mrocznych Elfów, tak jak popielata skóra. Związał swe białe włosy rzemieniem i wzruszył ciężki kamień. Wąski korytarz z bocznymi komorami grobowymi spowity ciemnością nie był zbyt przyjazny.Wkroczył w zatęchłe powietrze i dobył bastardowy miecz z Księżycowego Srebra. Brak światła nie stanowił problemu - czerwone oczy Dunmerów były przystosowane do ciemności. Ruszył powoli wypatrując pułapek. Grobowiec był prosty, bez dodatkowych korytarzy, które często tworzyły istny labirynt. Opadał nieco we wnętrze góry i stopniowo rozszerzał się.
-Co na Bogów? - zaklął widząc na środku drogi ożywieńców
Teraz znów martwych i nieruchomych. Zacisnął mocniej dłoń na rękojeści i podszedł.
-Rozbite Kryształy.  - zamruczał - Robota amatora. Drobne pęknięcia... Łuk?
Łuk w podziemiach to rzadkość, z reguły wybór desperatów nie mających nawet najlichszego miecza. A nie rozłożone do końca szczątki, teraz wystawione na niszczycielskie działanie tlenu, wskazywały na to iż nowy poszukiwacz przygód jest jeszcze wewnątrz. Żywy lub martwy...
Ruszył dalej, w dół krypty sporadycznie napotykając unieszkodliwionych nieumarłych. Po raz pierwszy w tym grobowcu stanął w holu przejściowym. Wielkim pomieszczeniu wypełnionym kolumnami i co bardziej znakomitymi wojownikami właściciela tego dobytku. Mieli oni strzec spokoju swego pana... Co też czynili.
Pod jedną z kolumn stała Bosmerka ubrana w myśliwski strój z Koronszu. Daren'a zawsze fascynował ten materiał. Wytwarzały go tylko Leśne Elfy z wybranych drzew. Potrafił trzymać ciepło, oddychał i nie ustępował w niczym skórze, z której ubranie nosił Dunmer.
Elfka krzyknęła gdy zardzewiałe ostrze topora śmignęło obok niej  uderzyło o kamień. Chwilę później ożywieniec leżał już ze strzałą sterczącą z mostka. Widząc kolejną falę nieumarłych odłożyła łuk i zaczęła splatać czar. Naturalną mocą Bosmerów była władza nad zwierzętami i roślinami co pokazała unieruchamiając przeciwników korzeniami. Ci zbyt tępi by machać bronią pod nogi dreptali w miejscu.
-Witaj siostro. - rzekł Daren wychodząc z cienia
Błyskawicznie uchylił się przed strzałą nerwowo wypuszczoną przez dziewczynę.
-Na Dziewiątkę! Nie strasz mnie! - wrzasnęła
-Co tu robisz dzieciaku? - spytał
Teraz patrząc na nią z bliska widział jej lekko zieloną skórę zlewającą się ze strojem, delikatne rysy i jasne blond włosy z zielonymi kosmkami.
-Skarbów ci się zachciało? - kontynuował - Życie zbrzydło?
-A co cie to? - krzyknęła wyciągając strzały z leżących ciał
Speszyła się przytykiem. Widać było, że jest młoda. Jak na Elfa.
-Wracaj skąd przyszłaś. - rzucił
Nim zdążyła odpowiedzieć zatańczył niosąc spokój strażnikom grobowca.
Mroczne Elfy były doskonałymi kowalami, głównie dzięki niewrażliwości na ogień. A dobry kowal to dobry wojownik znający się na broni jak nikt inny. Niezgrabne i powolne ruchy ożywieńców tylko potęgowały wrażenie, gdy Daren Przecinał ich w pół czy odcinał głowę. Kiedy tylko ostatni padł zabrał się za wycinanie nożem Kryształów Duszy z ich ciał.
-Po co to robisz?
-Eh... Mimo, że to przez nie zmarli wracają do życia to te tutaj nie są połączone doń czarem a samą energią w nich zawartą. Zadając śmiertelną ranę... Taką, która byłaby śmiertelna rozpraszasz ją. Pradawni kładli kryształy na ciałach by dać im spokój, ale działało to odwrotnie. Teraz za tej wielkości kryształy dostaniesz sto, sto pięćdziesiąt srebrnych księżyców. Trzymaj!
Rzucił jej cztery z dwunastu fioletowych kryształów wielkości średniego gwoździa.
-Wracaj do domu. - rzekł i ruszył dalej
-Czekaj! Może pójdziemy razem?
Chwyciła go za ramię zmuszając by się odwrócił. Spojrzał na nią... Oczy miała przepełnione niemą prośbą. Widać było, że jest zdesperowana. Westchnął.
-Z czego masz łuk?
-Heban i cis.
-Dobra. Trzymaj. - podał jej srebrny nóż - Celuj w oczy. Dostajesz trzydzieści procent. Pasuje?
Skinęła głową. Ruszyli więc dalej, teraz szerokim ozdobionym płaskorzeźbami korytarzem.
-Jak cie zwą?
-Naila, a ciebie?
-Daren.
-Pierwszy raz spotykam Popielnego. Zajmujesz się czymś jeszcze?
-Z praojców jestem kowalem, oba swoje miecze wykułem sam. Po za tym łapię się zleceń wszelakich.
Bosmetka spojrzała uważniej na jego broń. Miecz, który trzymał w dłoni miał dwa łokcie długości i szerokie prawie na dłoń ostrze. Był ciężki i służył do roztrzaskiwania kości razem z pancerzem. Księżycowe Srebro dodatkowo raniło istoty magiczne. Uwagę zwracał również jelec i rękojeść ukształtowane w smoka rozpościerającego skrzydła. Drugie ostrze miał skryte pod płaszczem na plecach, jedynie wystająca rękojeść długa na ponad cztery piędzi zdradzała iż jest to miecz dorównujący jej wzrostu. Naila była niska lecz przy swym mrocznym kuzynie, mającym jakieś dwa metry, zdawała się naprawdę drobna.
-Jak się sprawuje kompozyt w twoim łuku?
-Ee... Dobrze rozkłada napięcie, nie złamie się nigdy jeśli o niego dbać. Ma jakieś siedemdziesiąt kilogramów naciągu.
-Aż tyle? To czemu twoje strzały nie przebijały ich na wylot?
-Nie mam strzał, okradli mnie. - rzuciła smutno
Pokazała przy tym kilka zaostrzonych patyków i kilka strzał z krzemiennymi grotami.
-W najbliższym mieście kupisz. Jeśli chcesz możemy iść razem... I tak potrzebuję paru rzeczy.
-Naprawdę?
-Tak.
Żałował, że pradawne strzału nie nadawały się do niczego, przydały by się.
Przeszli nad przepaścią przez most i weszli do ogromnej sali oświetlonej słońcem przebijającym się przez solną skałę. Całość na planie koła z podwyższeniem pośrodku na którym ustawiona została trumna.
-Wow. - wyrwało się jej
-Nie cieszyłbym się.
-Czemu?
Nie musiał odpowiadać. Ciężka płyta sarkofagu odsunęła się i upadła roztrzaskując na mniejsze fragmenty.
-Tak jest zawsze. - westchnął i rzucił się biegiem
Chciał wykończyć go nim ten wstanie lecz siła zaklęcia wyrzuciła go w powietrze. Uderzenie o ziemię ogłuszyło go, mimo to usłyszał krzyk Naili kiedy pomagała mu wstać. Kiedy spojrzeli w kierunku wzniesienia ujrzeli dwumetrowe ciało wojownika dzierżącego halabardę. Spod dawno przegniłych szat mdłym światłem przebijał się blask Kryształu Dusz wielkości pięści dorosłego człowieka.
-Spójrz! - wskazał na kamień - Jego dusza jest z nim związana.
Pradawny krzyknął coś niezrozumiale i rzucił swym orężem wprowadzając go w ruch wirowy. Daren pociągnął Elfkę na ziemię unikając śmierci. Stwór znów zaryczał i rzucił w nich czarem tworzącym lodowe igły co Popielny skontrował tworząc ścianę ognia.
-On używa magii! - krzyknęła przez huk płomieni
-Zauważyłem!
Oba czary zmieniły się w strumienie zimna i gorąca.
-Strzelaj! Osłaniam cie!
Bosmerka przymierzyła się do strzału lecz na widok lecącej w nią ostrej grudy lodu skuliła się.
-Osłaniam cie! - przypomniał rozbijając lód ogniem wytworzonym drugą dłonią
Wybrała strzałę z grotem i nie zwracając na walkę między Darenem a ożywieńcem, próbujących zabić się nawzajem i toczących pojedynek o jej życie, strzeliła. Czas dla niej zwolnił. Widziała lot strzały, widziała jak wbija się w oko i jak nieumarły chwyta się za twarz. A chwilę później dostrzegła jak srebrny miecz wbija się obok strzały. Siła rozpędu wrzuciła Pradawnego z powrotem do trumny.
-Dzięki! - rzekł Daren siadając - Dzielimy się po połowie. Należy ci się!
Roześmiali się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz