niedziela, 23 marca 2014

Spisując szepty XIII

Myobu, Lisku mój nie bądź na mnie zła. Proszę.

Burza przyszła przed świtem razem z ulewnym deszczem odbijającym się echem od szyb i dachu. Ciszę w domu przerwał zdławiony krzyk Lisicy, który usłyszał siedząc przy oknie i wdychając przesiąknięte ozonem powietrze. Zszedł więc do jej pokoju zaimprowizowanego w jednym z wolnych pomieszczeń, zastał ją zagrzebaną w poduszkach i kołdrze. Jedynie jej zjeżony ogon wystawał ponad całość i trząsł się ze strachu.
-Hej... - rzucił
Myobu aż podskoczyła na dźwięk jego głosu wyłaniając się z posłania, jej falowane włosy były w nieładzie a czy świeciły się ze strachu. Instynktownie okryła się szczelniej.
-Wszystko w porządku?
-T-tak, tylko trochę boję się grzmotów. - jęknęła
Spojrzał na nią ze zrozumieniem, kiedyś też bał się wielu rzeczy, w tym i burzy. Zbliżył się powoli i pogłaskał ją między uszami dodając tym otuchy.
-Jak się boisz to chodź, nie siedź sama.
Mógł tego nie widzieć w ciemności, ale zarumieniła się i położyła uszy po sobie. Bezwiednie wstała, była ubrana w zwiewną białą koszulę nocną na ramiączkach z zielonymi akcentami na koronkach. Kai musiał przyznać, że gamę strojów dostała pokaźną i to jak najlepszych, bowiem idealnie podkreślały jej cechy. Urok i niewinność, taki jak u dziewczyn właśnie stających się kobietami. Zaskoczyła go wtulając się w jego koszulkę, pogładził ją po włosach.
-Przepraszam. - wymamrotała
-Daj pokój.
Po drodze na górę zabrał szklankę ciepłego mleka dla Myobu, a gdy dotarli do jego pokoju natychmiast zagrzebała się w jego pościeli, uśmiechnął się siadając przy oknie.
-Nie bój się, jestem tu. - rzekł uśmiechając się
Odpowiedziało mu ciche mruczenie, które po paru minutach przerodziło się w spokojny oddech.

Rano już czekało na nią śniadanie w kuchni, srebrnowłosy razem z Sael'em siedzieli dopijając herbaty z kubków. Jej szczęściem zdążyła się przebrać w brązowe szorty i koszulkę bez rękawów. Pośpiesznie zjadła młode ziemniaczki polane tłuszczem oraz jajka sadzone
-Za chwilę ruszamy, gotowa? - podał jej szklankę soku
Kiwnęła tylko głową, dopiwszy napój ruszyła za nim do wyjścia. Tam wręczył jej wiklinowy koszyk i małą torbę z prowiantem.
Chwilę później już byli między drzewami za domem Kai'a, który rozglądał się za roślinami.
-O! Krwawnik. - rzucił odcinając drobne białe kwiatostany
-Dobrze znasz się na ziołach? - zagadnęła
-Trochę. Głównie szukam tych mi najpotrzebniejszych.
Kiwnęła głową i obejrzała się na wyskoki krzak z dużymi ciemnymi jagodami.
-Wilcza jagoda... - zamyśliła się
-Świetnie!
Położył jej rękę na ramieniu uśmiechając się chytrze.
-Są trujące!
-Tak. - stwierdził - Ale tylko w dużych ilościach. W małych zaś...
Wrzucił do ust kilka owoców, przeżuł i połknął. Myobu aż zakrzyknęła z przerażenia, ale on tylko spojrzał na nią. Oczy miał wręcz nienaturalne, źrenice powiększyły się spychając tęczówkę i zakrywając białka.
-Wyostrzają wzrok, a wino z nich jest przednie.
Nie chciała wierzyć, ale skoro on tak mówił... Z rozmyślań wyrwał ją odległy krzyk. Srebrnowłosy już odstawił koszyk na ziemię i ruszał w tamtym kierunku. Ruszyła zręcznie za nim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz