piątek, 12 lipca 2013

Zakon I

Młody srebrny wilk w czarnej szacie wszedł do karczmy. Od razu poczuł na sobie nienawistne spojrzenia ludzi. Zamówił piwo i usiadł w kącie przy stoliku. Nawet tu, w Bormilii, które respektowało prawa Anthro ludzie kipieli  gniewem na widok Kiry.
Sączył powoli złocisty trunek rozmyślając co dalej. Miał dość miasta, ale poza jego murami wcale nie było lepiej.
-Hej ty! Głupi futrzaku! -usłyszał nad sobą
Oderwał się od kufla i spojrzał na trzech dryblasów. Byli uzbrojeni i gotowi do bitki.
-To karczma dla ludzi i nie tolerujemy tu takich jak ty -rzucił przywódca bandy chwytając krótki miecz
-Na mocy prawa jesteśmy równi, więc mogę tu przebywać -odparł spokojnie pociągając łyk
Sposób w jaki Kira mówił wyprowadził ich z równowagi. Jeden z nich kopniakiem wywrócił stolik przy którym siedział i rzucili się na niego dobywając mieczy. Nikt nie był wstanie dostrzec ruchów wilka, szybka parada i wszyscy trzej leżeli we własnej krwi.
Ktoś krzyknął i chwilę później do pomieszczenia wpadł patrol straży akurat kiedy Kira chował swoje ostrze. Kilku knechtów przystawiło mu do gardła piki, ale nawet nie drgnął.
-Co tu się kurwa dzieje? -ryknął dowódca
-Napadli na mnie, broniłem się. Wedle prawa...
-Nie pierdol mi tu o prawie! Zabiłeś trzech ludzi -krzyknął akcentując ostatnie słowo
-Hm... Przepraszam! -usłyszał za sobą strażnik
Odwrócił się z rządzą mordu w oczach, jednak widząc przed sobą młodego człowieka w czarnym płaszczu z wyszytymi złotymi i srebrnymi nićmi symbolami spotulniał.
-T-tak panie? -wyjąkał kłaniając się
-Czy jako przedstawiciele prawa nie powinniście dawać godnego przykładu?
-O-oczywiście panie.
-Nikt, nawet taki wojownik jak ten tu, nie atakuje przeciwnika z przewagą liczebną. Widziałem jak się bronił. Rozumiemy się? -poczekał na ukłon strażnika i kontynuował- Idźcie już, możecie być gdzieś potrzebni. I weźcie ich -wskazał ruchem głowy na ciała
Skłonili się nisko, a dowódca wydał gestem rozkaz. Chwilę później została już tylko plama krwi sprzątana przez wystraszoną służkę.
-Dzięki ci, kimkolwiek jesteś.
-Ależ nie ma za co. Jestem Risto -zawołał wesoło
-Kira
Uścisnęli sobie dłonie(w przypadku wilka łapę).
Człowiek zaprosił go gestem do stolika. Gdy tylko zasiedli postawiono przed nimi kufle i dzban z piwem.
-Jesteś wspaniałym szermierzem. Sztuka Starszych? -spytał pociągając łyk
-Tak, ale dobrą walką bym tego nie nazwał. To plama na honorze.
-A więc prawdziwy wojownik? Wspaniale!
Obaj upili łyk złotego płynu.
-Kim tak właściwie jesteś? Tamci wystraszyli się nie na żarty.
-Nie wiesz?
Kira pokręcił przecząco pyskiem.
-Jestem członkiem Zakonu. To potężna organizacja. -ściszył głos- Jako Anthro masz prawo wiedzieć, że ludzie to tylko przykrywka. Tacy jak ja, będący za równością pomagają wam. To wasz gatunek tym wszystkim kieruje, ja jestem tylko reprezentantem.
Złote oczy wilka rozszerzyły się w zdziwieniu.
-Dziwne, że nie wiedziałeś. A! Właśnie... Zajmuję się rekrutacją, zainteresowany?
Wyszczerzył kły w chytrym uśmiechu. Duszkiem wypił zawartość kufla i odstawił go ze stuknięciem.
-Jasne, że tak!
-Wspaniale! Powiadomię kogo trzeba, ruszysz z rana. A tymczasem może jeszcze tu zostaniemy?
-Z miłą chęcią -odparł nalewając sobie piwa
Obaj siedzieli do późna jedząc, pijąc i rozmawiając. Później Kira udał się na spoczynek do pokoju na piętrze, a Risto udał się na miasto w sprawach zakonu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz