Opowiadanie autorstwa Jeff, pozdrawiam i życzę miłego czytania xD
Jeffu szła opustoszałą wiejską
drogą, zbliżał się wieczór. Była rozdrażniona, cały dzień
nie zrobiła nic co by ją zadowoliło. Nikogo nie zabiła, nie
rozszarpała żadnego idioty ani nie poderżnęła gardła jakiemuś
Jehowie. Kiedy tak szła, zagłębiała się coraz bardziej w las.
Nagle poczuła coś bardzo interesującego. Zapach krwi oraz
wyjątkową aurę. Natychmiast zmieniła kierunek i poszła w tamtą
stronę. Pod drzewem siedział jakiś chłopak. Miał długie do
ramion białe włosy, lśniące lekko purpurą w czerwonym świetle
zachodzącego słońca, prześwitującego przez drzewa. Dziwną
bliznę pod lewym okiem, cały był ubrany na czarno. Wyglądało na
to, że śpi. Jeffu już miała odejść kiesy kątem oka zauważyła
jakiś przedmiot oparty o drzewo tuż obok, na oko 20 letniego
chłopaka. Bardzo cicho i ostrożnie podeszła bliżej, nie chciała
go obudzić, czuła że to by się źle skończyło. Dziewczyna
zbliżyła się do tajemniczego przedmiotu, który okazał się być
mieczem. Klinga była absolutnie czarna, od czubka długiego ostrza
aż po koniec rękojeści. Wpatrywała się w niego jak
zahipnotyzowana, chciała to ostrze dla siebie. Ostrożnie chwyciła
broń i po cichu się oddaliła. Była już dostatecznie daleko i
zwolniła kroku, żeby podziwiać swój nowy nabytek. Kucnęła jak
Gollum i ze swoim zwyczajowym uśmiechem przesuwała palcami po
ostrzu klingi. Siedziała tak dłuższą chwilę, kiedy nagle jakaś
ogromna siła przygniotła ją plecami do ziemi. Miecz wypadł jej z
rąk i leżała jak długa, nie mogąc nawet kiwnąć placem.
"Niezbyt roztropnie, próbować mnie okradać, złodziejko."
Usłyszała dość ostry, chłodny i głęboki głos. Nie była
wstanie odwrócić głowy, w kierunku z którego dobiegał, ale
wiedziała ze to był ów nieznajomy, białowłosy. Jeffu tylko
zawarczała gniewnie, próbując się wyswobodzić z pod naporu
niewidzialnej siły, która przygniatała ją do poszycia lasu.
Słońce całkowicie schowało się za drzewami. "Nie masz co
próbować." Rzekł krótko chłopak, podszedł do niej nachylił
się i podniósł swoją własność. Zaczęło się juz ściemniać,
ale dziewczyna była wstanie dostrzec jego oczy. Chłodne, głębokie,
szafirowe oczy w których tkwił obłęd większy niż jej własny.
Cały czas milczała, nie miała nic do powiedzenia, była
zafascynowana obcym i jednocześnie wściekła, że tak łatwo dała
się podejść. Chłopak przełożył broń przez ramie i kucnął
nad unieruchomioną Jeffu. Patrzyła na niego iście wilczym
spojrzeniem i powarkiwała ostrzegawczo. Oczywiście Iblis nie robił
sobie z tego zbyt wiele. "Powinienem Cię zabić, tu i teraz.
Jednakże..." Przerwał na chwilę jakby oceniał zagrożenie ze
strony dziewczyny. "Jednakże jestem pod dość dużym
wrażeniem. Prawie udało Ci się mnie okraść, cóż PRAWIE."
Białowłosy chciał dotknąć jej policzka, stracił na chwile
koncentrację. Był to zaledwie ułamek sekundy ale wystarczyło żeby
Jeffu wyrwała prawą rękę i dużymi, ostrymi szponami rozcięła
jego czarną koszulę. Iblis się tego absolutnie nie spodziewał i
poleciał do tyłu, zwalniając uścisk całkowicie. Dziewczyna
błyskawicznie wstała z zamiarem ucieczki w głąb lasu, jednakże
historia ma to do siebie, że lubi się powtarzać. Znowu
niewidzialna siła pociągnęła ją w dół, tym razem brzuchem do
dołu. "No rzesz kurwa..." dała się podejść... Znowu.
"Heh, one zawsze drapią." Chłopak wstał i otrzepał się
z liści i mchu. "No, no trochę minęło czasu odkąd ktoś
mnie zranił. Jesteś wyjątkowo niepozorny złodziejem."
Podszedł do wijącej się na ziemi i warczącej, trochę jak lis,
dziewczyny. Przy świetle księżyca, który właśnie się wyłonił
zza drzew spojrzał na swój lekko okrwawiony tors, na którym
widniały cztery krwawe ślady pazurów pod rozdartą koszulą.
Westchnął, odłożył dopiero co odzyskany miecz na ziemię i zdjął
strzępy koszuli które rzucił na ziemię. Obszedł ją powoli i
bacznie się przyglądał. Stanął w rozkroku nad jej plecami i
wyszeptał prostu do jej ucha. "Albo będziesz grzeczną
dziewczynką i będzie to przyjemne dla nas obojga... Albo tylko dla
mnie. Wybieraj." Jeffu na chwilę zamarła w bez ruchu, a w
następnej wybuchła śmiechem. Skończyła się śmiać tak nagle
jak zaczęła. "Jesteś bardziej pojebany ode mnie, jeśli
myślisz, że Ci pozwolę na coś takiego". Głos jej lekko
zadrżał z wściekłości. "Ty, moja droga, akurat nie masz
zbyt wiele do gadania w tej kwestii. Dałem Ci prosty wybór. Albo
załatwimy to po dobroci albo po złości. Masz dziesięć sekund na
decyzję." W tym momencie zaczął powoli sunąc dłońmi po jej
drżącym, ze wściekłości i strachu, ciele. Od ramion, po plecach
aż do pośladków. Licząc powoli od jednego do dziesięciu. Jeffu w
ostatnim akcie desperacji próbowała nadziać go na kolczasty ogon,
jednak tym razem Iblis przewidział to, przesunął się bardziej w
przód i uniknął ataku bez problemu. Jedną rękę wciąż trzymał
na jej tyłku, drugą ręką chwycił wijący się, najeżony kolcami
ogon. "No znasz kilka sztuczek... Zrobimy tak, będę BARDZO
delikatny jeśli twój ogon i uszy staną się bardziej futrzarze i
rude... " "Co?" Białowłosy westchnął "Lisie,
moja droga, lisie. Chce żebyś zmieniła je w takie jakie mają
lisy. Wtedy będę zdecydowanie delikatniejszy." Siedział tak
chwilę, ale nie doczekał się odpowiedzi. "Czas minął."
Rzucił krótko, puścił ogon, który bezwładnie opadł na ziemię,
wyciągnął sztylet, przypięty do nogi i rozciął nim spodnie
dziewczyny, które i tak były już częściowo podarte. Jeffu
próbowała sie bronić, wyrwać zrobić coś, cokolwiek. Nie dała
rady zrobić nic. Była wściekła, wściekła na niego, na siebie...
Głównie na siebie za to co chciała powiedzieć. "Zgoda!"
Wykrzyczała i poczuła okropne mdłości, miała ochotę się
zrzygać. Chłopak przestał. "Zgoda, wygrałeś. Tylko mnie
puść..." "Nie ma mowy, lisiczko" Chwycił ją za
włosy, odginając dość mocno głowę w tył. "Robisz to co
mówię TERAZ albo zaraz Cię zgwałcę..." Jeffu po raz
pierwszy od ośmiu lat czuła... Strach. Bała się go, absolutnie ją
zdominował. Zacisnęła zęby i spełniła żądanie Iblisa.
Kolczasty ogon zmienił się w puszystą, lisią kitę a na głowie
pojawiła się para lisich uszu. Chłopak uśmiechnął się
triumfalnie. "No tak lepiej". Odwrócił ją na plecy,
nawet się już nie wyrywała, wolała mieć to już za sobą,
poddała się. Iblis wiedział, ze już nie będzie stawić oporu,
więc nie było potrzeby dłużej jej przygniatać grawitacją. Powoli
rozciął jej bluzkę i stanik, ukazując młode jeszcze, jędrne
piersi. Odrzucił sztylet i zaczął je pieścić. Najpierw
delikatnie masował biust dziewczyny, chwilę później, pochylił
się i zaczął ssać jej sutek. Mimowolnie Jeffu jęknęła i
odwróciła głowę w inną stronę. Białowłosy uśmiechnął się
pod nosem, widzą tą reakcję. Wsparł sie na łokciu lewej ręki, a
prawą sięgnął pod jej majtki. Zacisnęła lekko uda i drgnęła
na całym ciele kiedy poczuła jego zimne palce na swojej łechtaczce,
kiedy wsadził swój palec do jej pochwy, potem drugi. Czuła
obrzydzenie, głównie do samej siebie, za to, że sprawiało jej to
przyjemność. Iblis ruszał palcami w jej wnętrzu, najpierw
delikatnie i powoli, kiedy zarumieniła się a jej oddech
przyspieszył, zwiększył tempo. Po chwili Jeffu zaczęła jęczeć.
Chłopak wyjął energicznie palce z jej cipki. Zerwał z niej resztę
spodni i bielizny, mocno chwycił i przewrócił ją na brzuch.
"Wypnij się". Czarnowłosa wykonała posłusznie
polecenie, chwilę później Iblis był już w niej. Gdyby tylko
potrafiła, Jeffu zapłakała by. Białowłosy penetrował jej młodą,
ciasną i cholernie mokrą cipkę szybko i energicznie. Minęło
paręnaście minut kiedy sam zaczął sapać, chwycił ją za ogon i
mocniej przycisnął do swojego ciała. Ich ciała pokryły się
kroplami potu, skrzącymi się w świetle księżyca. Jeffu sapała i
jęczała coraz głośniej i głośniej, po chwili odgłosy
przyjemności przeistoczyły się w krzyki. "Przestań! Proszę,
bo zaraz..." Zdanie przerwał jej kolejny krzyk rozkoszy, kiedy
Iblis zaczął pchać jeszcze mocniej. "W takim momencie? Nie
ma, kurwa, mowy" wysapał przez zęby, miał za duża chcice
żeby od tak przestać. Był już bliski orgazmu. "Lisiczka"
okradła go, podarła ulubioną koszulę i zraniła go. Musiał to
sobie jakoś zrekompensować. Łokcie dziewczyny ugięły się i
leżała twarzą w miękkim mchu. Krzyczała już wniebogłosy,
doszła, a mimo to on nie przestawał. Chciała sie wyrwać, uciec od
niego, ale on mocno trzymał jej lisi ogon, który jak go
podniecał... Dopiero po czasie, kiedy sam niemalże doszedł, wyjął
swojego penisa z jej mokrej cipki i spuścił się jej na plecy.
Jeffu ciężko łapała oddech, kolana odmówiły jej posłuszeństwa
i położyła się na mchu, zwijając się w kłębek. Czuła sie
upokorzona ale jednocześnie szczęśliwa i spełniona. Iblis klęczał
tak jeszcze przez chwilę, chcąc ochłonąć nieco. Wstał, otarł
pot z czoła i swojego penisa z lepkiej wydzielany PSIoniczki.
Sięgnął do kieszenie leżących obok spodni po chustkę i wytarł
jej plecy. Kiedy jej dotknął, mimowolnie drgnęła. "Zadowolony?"
Spytała z wyrzutem. "Powiedzmy, że spłaciłaś dług."
Odpowiedział bez większych emocji, niezbyt chciał przyznać na
głos, że mu się podobało, że seks, z szurniętą złodziejką,
która zmieniła się w pół lisa na jego żądanie, podobał mu się
i to bardzo. Leżała tak chwilę, drżąc z emocji i chłodu
wrześniowego wieczoru. "Mogę już iść?" Cisza. Nie
mogąc doczekać się odpowiedzi odwróciła się. Nie było go. Nie
było nawet śladu po nim, po prostu wziął swoje ubrania, broń i
poszedł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz