niedziela, 14 września 2014

Jeff'u [+18]

Opowiadanie autorstwa Jeff, pozdrawiam i życzę miłego czytania xD

Jeffu szła opustoszałą wiejską drogą, zbliżał się wieczór. Była rozdrażniona, cały dzień nie zrobiła nic co by ją zadowoliło. Nikogo nie zabiła, nie rozszarpała żadnego idioty ani nie poderżnęła gardła jakiemuś Jehowie. Kiedy tak szła, zagłębiała się coraz bardziej w las. Nagle poczuła coś bardzo interesującego. Zapach krwi oraz wyjątkową aurę. Natychmiast zmieniła kierunek i poszła w tamtą stronę. Pod drzewem siedział jakiś chłopak. Miał długie do ramion białe włosy, lśniące lekko purpurą w czerwonym świetle zachodzącego słońca, prześwitującego przez drzewa. Dziwną bliznę pod lewym okiem, cały był ubrany na czarno. Wyglądało na to, że śpi. Jeffu już miała odejść kiesy kątem oka zauważyła jakiś przedmiot oparty o drzewo tuż obok, na oko 20 letniego chłopaka. Bardzo cicho i ostrożnie podeszła bliżej, nie chciała go obudzić, czuła że to by się źle skończyło. Dziewczyna zbliżyła się do tajemniczego przedmiotu, który okazał się być mieczem. Klinga była absolutnie czarna, od czubka długiego ostrza aż po koniec rękojeści. Wpatrywała się w niego jak zahipnotyzowana, chciała to ostrze dla siebie. Ostrożnie chwyciła broń i po cichu się oddaliła. Była już dostatecznie daleko i zwolniła kroku, żeby podziwiać swój nowy nabytek. Kucnęła jak Gollum i ze swoim zwyczajowym uśmiechem przesuwała palcami po ostrzu klingi. Siedziała tak dłuższą chwilę, kiedy nagle jakaś ogromna siła przygniotła ją plecami do ziemi. Miecz wypadł jej z rąk i leżała jak długa, nie mogąc nawet kiwnąć placem. "Niezbyt roztropnie, próbować mnie okradać, złodziejko." Usłyszała dość ostry, chłodny i głęboki głos. Nie była wstanie odwrócić głowy, w kierunku z którego dobiegał, ale wiedziała ze to był ów nieznajomy, białowłosy. Jeffu tylko zawarczała gniewnie, próbując się wyswobodzić z pod naporu niewidzialnej siły, która przygniatała ją do poszycia lasu. Słońce całkowicie schowało się za drzewami. "Nie masz co próbować." Rzekł krótko chłopak, podszedł do niej nachylił się i podniósł swoją własność. Zaczęło się juz ściemniać, ale dziewczyna była wstanie dostrzec jego oczy. Chłodne, głębokie, szafirowe oczy w których tkwił obłęd większy niż jej własny. Cały czas milczała, nie miała nic do powiedzenia, była zafascynowana obcym i jednocześnie wściekła, że tak łatwo dała się podejść. Chłopak przełożył broń przez ramie i kucnął nad unieruchomioną Jeffu. Patrzyła na niego iście wilczym spojrzeniem i powarkiwała ostrzegawczo. Oczywiście Iblis nie robił sobie z tego zbyt wiele. "Powinienem Cię zabić, tu i teraz. Jednakże..." Przerwał na chwilę jakby oceniał zagrożenie ze strony dziewczyny. "Jednakże jestem pod dość dużym wrażeniem. Prawie udało Ci się mnie okraść, cóż PRAWIE." Białowłosy chciał dotknąć jej policzka, stracił na chwile koncentrację. Był to zaledwie ułamek sekundy ale wystarczyło żeby Jeffu wyrwała prawą rękę i dużymi, ostrymi szponami rozcięła jego czarną koszulę. Iblis się tego absolutnie nie spodziewał i poleciał do tyłu, zwalniając uścisk całkowicie. Dziewczyna błyskawicznie wstała z zamiarem ucieczki w głąb lasu, jednakże historia ma to do siebie, że lubi się powtarzać. Znowu niewidzialna siła pociągnęła ją w dół, tym razem brzuchem do dołu. "No rzesz kurwa..." dała się podejść... Znowu. "Heh, one zawsze drapią." Chłopak wstał i otrzepał się z liści i mchu. "No, no trochę minęło czasu odkąd ktoś mnie zranił. Jesteś wyjątkowo niepozorny złodziejem." Podszedł do wijącej się na ziemi i warczącej, trochę jak lis, dziewczyny. Przy świetle księżyca, który właśnie się wyłonił zza drzew spojrzał na swój lekko okrwawiony tors, na którym widniały cztery krwawe ślady pazurów pod rozdartą koszulą. Westchnął, odłożył dopiero co odzyskany miecz na ziemię i zdjął strzępy koszuli które rzucił na ziemię. Obszedł ją powoli i bacznie się przyglądał. Stanął w rozkroku nad jej plecami i wyszeptał prostu do jej ucha. "Albo będziesz grzeczną dziewczynką i będzie to przyjemne dla nas obojga... Albo tylko dla mnie. Wybieraj." Jeffu na chwilę zamarła w bez ruchu, a w następnej wybuchła śmiechem. Skończyła się śmiać tak nagle jak zaczęła. "Jesteś bardziej pojebany ode mnie, jeśli myślisz, że Ci pozwolę na coś takiego". Głos jej lekko zadrżał z wściekłości. "Ty, moja droga, akurat nie masz zbyt wiele do gadania w tej kwestii. Dałem Ci prosty wybór. Albo załatwimy to po dobroci albo po złości. Masz dziesięć sekund na decyzję." W tym momencie zaczął powoli sunąc dłońmi po jej drżącym, ze wściekłości i strachu, ciele. Od ramion, po plecach aż do pośladków. Licząc powoli od jednego do dziesięciu. Jeffu w ostatnim akcie desperacji próbowała nadziać go na kolczasty ogon, jednak tym razem Iblis przewidział to, przesunął się bardziej w przód i uniknął ataku bez problemu. Jedną rękę wciąż trzymał na jej tyłku, drugą ręką chwycił wijący się, najeżony kolcami ogon. "No znasz kilka sztuczek... Zrobimy tak, będę BARDZO delikatny jeśli twój ogon i uszy staną się bardziej futrzarze i rude... " "Co?" Białowłosy westchnął "Lisie, moja droga, lisie. Chce żebyś zmieniła je w takie jakie mają lisy. Wtedy będę zdecydowanie delikatniejszy." Siedział tak chwilę, ale nie doczekał się odpowiedzi. "Czas minął." Rzucił krótko, puścił ogon, który bezwładnie opadł na ziemię, wyciągnął sztylet, przypięty do nogi i rozciął nim spodnie dziewczyny, które i tak były już częściowo podarte. Jeffu próbowała sie bronić, wyrwać zrobić coś, cokolwiek. Nie dała rady zrobić nic. Była wściekła, wściekła na niego, na siebie... Głównie na siebie za to co chciała powiedzieć. "Zgoda!" Wykrzyczała i poczuła okropne mdłości, miała ochotę się zrzygać. Chłopak przestał. "Zgoda, wygrałeś. Tylko mnie puść..." "Nie ma mowy, lisiczko" Chwycił ją za włosy, odginając dość mocno głowę w tył. "Robisz to co mówię TERAZ albo zaraz Cię zgwałcę..." Jeffu po raz pierwszy od ośmiu lat czuła... Strach. Bała się go, absolutnie ją zdominował. Zacisnęła zęby i spełniła żądanie Iblisa. Kolczasty ogon zmienił się w puszystą, lisią kitę a na głowie pojawiła się para lisich uszu. Chłopak uśmiechnął się triumfalnie. "No tak lepiej". Odwrócił ją na plecy, nawet się już nie wyrywała, wolała mieć to już za sobą, poddała się. Iblis wiedział, ze już nie będzie stawić oporu, więc nie było potrzeby dłużej jej przygniatać grawitacją. Powoli rozciął jej bluzkę i stanik, ukazując młode jeszcze, jędrne piersi. Odrzucił sztylet i zaczął je pieścić. Najpierw delikatnie masował biust dziewczyny, chwilę później, pochylił się i zaczął ssać jej sutek. Mimowolnie Jeffu jęknęła i odwróciła głowę w inną stronę. Białowłosy uśmiechnął się pod nosem, widzą tą reakcję. Wsparł sie na łokciu lewej ręki, a prawą sięgnął pod jej majtki. Zacisnęła lekko uda i drgnęła na całym ciele kiedy poczuła jego zimne palce na swojej łechtaczce, kiedy wsadził swój palec do jej pochwy, potem drugi. Czuła obrzydzenie, głównie do samej siebie, za to, że sprawiało jej to przyjemność. Iblis ruszał palcami w jej wnętrzu, najpierw delikatnie i powoli, kiedy zarumieniła się a jej oddech przyspieszył, zwiększył tempo. Po chwili Jeffu zaczęła jęczeć. Chłopak wyjął energicznie palce z jej cipki. Zerwał z niej resztę spodni i bielizny, mocno chwycił i przewrócił ją na brzuch. "Wypnij się". Czarnowłosa wykonała posłusznie polecenie, chwilę później Iblis był już w niej. Gdyby tylko potrafiła, Jeffu zapłakała by. Białowłosy penetrował jej młodą, ciasną i cholernie mokrą cipkę szybko i energicznie. Minęło paręnaście minut kiedy sam zaczął sapać, chwycił ją za ogon i mocniej przycisnął do swojego ciała. Ich ciała pokryły się kroplami potu, skrzącymi się w świetle księżyca. Jeffu sapała i jęczała coraz głośniej i głośniej, po chwili odgłosy przyjemności przeistoczyły się w krzyki. "Przestań! Proszę, bo zaraz..." Zdanie przerwał jej kolejny krzyk rozkoszy, kiedy Iblis zaczął pchać jeszcze mocniej. "W takim momencie? Nie ma, kurwa, mowy" wysapał przez zęby, miał za duża chcice żeby od tak przestać. Był już bliski orgazmu. "Lisiczka" okradła go, podarła ulubioną koszulę i zraniła go. Musiał to sobie jakoś zrekompensować. Łokcie dziewczyny ugięły się i leżała twarzą w miękkim mchu. Krzyczała już wniebogłosy, doszła, a mimo to on nie przestawał. Chciała sie wyrwać, uciec od niego, ale on mocno trzymał jej lisi ogon, który jak go podniecał... Dopiero po czasie, kiedy sam niemalże doszedł, wyjął swojego penisa z jej mokrej cipki i spuścił się jej na plecy. Jeffu ciężko łapała oddech, kolana odmówiły jej posłuszeństwa i położyła się na mchu, zwijając się w kłębek. Czuła sie upokorzona ale jednocześnie szczęśliwa i spełniona. Iblis klęczał tak jeszcze przez chwilę, chcąc ochłonąć nieco. Wstał, otarł pot z czoła i swojego penisa z lepkiej wydzielany PSIoniczki. Sięgnął do kieszenie leżących obok spodni po chustkę i wytarł jej plecy. Kiedy jej dotknął, mimowolnie drgnęła. "Zadowolony?" Spytała z wyrzutem. "Powiedzmy, że spłaciłaś dług." Odpowiedział bez większych emocji, niezbyt chciał przyznać na głos, że mu się podobało, że seks, z szurniętą złodziejką, która zmieniła się w pół lisa na jego żądanie, podobał mu się i to bardzo. Leżała tak chwilę, drżąc z emocji i chłodu wrześniowego wieczoru. "Mogę już iść?" Cisza. Nie mogąc doczekać się odpowiedzi odwróciła się. Nie było go. Nie było nawet śladu po nim, po prostu wziął swoje ubrania, broń i poszedł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz