niedziela, 2 lutego 2014

Spisując szepty II

Coś na dziś...

Kai siedział na parapecie z laptopem na kolanach. Jedną stopę opierał o łóżko by mieć stabilniejszą pozycję. Pościel i tak była w nieładzie. Opuścił podkrążone oczy na ogród. Kwiaty i trawa stapiały się w czarną masę usianą jasnymi plamami kamieni na ścieżce i wokół stawu. Staw... Srebrna żywa tafla odbijająca światło Księżyca. Oczy chłopaka powędrowały w górę, na tarczę szarego satelity. Był w pełni i dawał dużo światła. Tylko przelotnie spojrzał na niebo usiane świetlikami po czym zamknął oczy i zaczerpnął powietrza. Pobudził go chłód i wilgoć nocy. Słodki zapach drzew i bryzy był wszechobecny tak jak woń roślin z ogrodu. Czuł kwitnącą czeremchę.
-I to się nazywa życie! - szepnął

Usłyszał cichą melodię, przywodziła na myśl jakieś wspomnienie, które dzieliła każda żywa istota. Obraz przed jego zielonymi oczyma zafalował jak w strugach gorącego powietrza.
Spojrzał na łóżko, spojrzał na nią. Leżała na boku z rąbkiem kołdry owiniętym między nogami, napawał się ich widokiem. Długie, zgrabne i mocne przy czym zadbane i wszech miar kobiece. Zaleta długich pieszych wędrówek. Ruszył spojrzeniem w górę do pastelowo pomarańczowych szortów, jego szortów. Dalej... Do płaskiego brzucha i dobrze zaznaczonej talii odkrytej przez uniesioną nieco szarą koszulkę. Odwróciła się patrząc przez ramię, a oczy jej ciepłe z radosnymi iskierkami. Sprawiały wrażenie, że miłuję każdą żywą istotę.Chłonął dalej jej widok... Twarz okrągła, nieco podłużna, tak młoda. Przypominała niewinne dziecko. Perłowy i delikatny uśmiech nieco bladych, acz komponujących się z cerą ust. Na policzkach odznaczał się rumieniec i dołeczki, gdzieniegdzie piegi i niewielkie znamię. Piegi miała też na nosku - inaczej nie dało się go nazwać - choć niektórzy stwierdzili by iż zbyt szerokim. Dla niego była idealna. Odgarnęła  palcami niesforną grzywkę, jej brązowe włosy nawet w nikłym świetle mieniły się refleksami, to ciemniejszymi to jaśniejszymi.
- Chodź, nie siedź długo. - Jej głos brzmiał niczym dobrze nastrojona struna.
Tak ciepły i miękki... Dla swojej Pani był gotów zrobić wszystko, a to nie wymagało poświęcenia... Wręcz przeciwnie. Odstawił laptop i lekko położył się za nią. Pachniała czymś podobnym do piżmu, odetchnął głęboko kładąc lewą rękę pod jej i obejmując jej prawe ramię. Wtedy dopiero się zorientował, wargi choć wyglądały tak jak powinny to ich dotyk był zupełnie inny. Nie było w nich jej jestestwa, tej ludzkiej zwyczajności i ciepła. Były idealne, jak wykute w marmurze. Ukradkiem wyprostował dwa palce prawej dłoni obejmując kciukiem resztę. Iluzja pękła ukazując puste miejsce na posłaniu... I wysoką czarną postać w kącie pokoju. W jego głowie eksplodował wysoki i wibrujący dźwięk, tak silny, że rzucił nim i wygiął w łuk. Postać zbliżyła się sunąc bezszelestnie, była smukła niczym kobieta i z jej gracją pochyliła się.
- Gdy twoja rozpacz cię pochłonie, pożre twe serce. - Beznamiętny głos ledwie docierał do Kai'a.
Ale Słowa odbijały się echem w jego głowie, wypalając swe znaczenie. Patykowate palce wystrzeliły w stronę piersi blondyna, odbiły się jednak od niewidzialnej bariery. Ręka zniknęła, nie dając dostrzec skąd się pojawiła.
- Ty! - Ciężki głos znów rozebrzmiał - Ty nie... To absurdalne.
Istota zniknęła rozpływając się w powietrzu. Młodzieniec powoli dochodził do siebie, walcząc z własną świadomością.
- Sael - Szepnął.
Youkai w czerwonej masce pojawił się znikąd, stanął sztywno przy Kai'u.
- Tak? -  Zapytał przeciągle.
Zielone oczy spojrzały z wyrzutem.
- To Enrza - zaczął - pomniejszy demon powstały z błąkających się dusz zranionych kobiet. Pożera serca mężczyzn, którzy rozstali się z ukochaną.
- To czemu mojego nie pożarła? Przebiła się przez wszystkie bariery.
- Najpierw sprawi, że pogrążysz się w rozpaczy, tacy smakują jej najbardziej. Poszukam więcej informacji.
Blondyn westchnął ciężko gdy Youkai zniknął. Zebrał się w sobie by wstać, powoli przełamywał ból, zarówno fizyczny, jak i psychiczny.
- Żeby uciekać się do tak podłych sztuczek? - Zaklął.
Próbował odrzucić obraz tego, co widział parę chwil temu. Wspomnienia wciąż jednak wracały. Zerwał się na równe nogi, a ból w głowie eksplodował z nową siłą. Ugięły się pod nim kolana, chwycił więc za oparcie krzesła. Gniew wzrósł jeszcze bardziej, wzmocnił chwyt i roztrzaskał mebel. Drzazgi i większe kawałki drewna zasypały pokój. Ruszył chwiejnie do barku po przeciwnej stronie, odłamki na podłodze raniły bose stopy.
-Zankoku na mama irodorareteta... - Zanucił.
Otworzył przeszklone drzwiczki i sprawnym ruchem odkorkował obłą butelkę z ciemnego szkła. Jeszcze tylko przelotnie spojrzał na kryształowe szklanice, wzruszył ramionami. Pociągnął kilka dużych łyków, a parę złocistych kropel spłynęło mu po brodzie. Rozkoszował się słodko-ostrym smakiem i ciepłem w żołądku
-To będzie kurewsko długa noc...
*****

Pozdrawiam moją ekipę do Warhammera! Czyli Louve, Smerfetkę, Dzikvska i Pavolo i Skip. Dobrych rzutów :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz