czwartek, 3 kwietnia 2014

Spisując Szepty XV

Miłego

Kai postawił talerze i zasiadł do posiłku razem ze wszystkimi, również i Greac tam był.
-Mogłeś dać więcej mięsa. - rzucił grzebiąc widelcem w talerzu - I oszczędzić sobie warzyw.
Myobu zaczerwieniła się ze wstydu, to ona poprosiła by mógł zostać. Białowłosy spojrzał karcąco na Youkai.
-Nie chcesz to nie jedz, warzywa są zdrowe i smaczne.
Jego ton był niczym u rodzica napominającego dziecko. Psowaty już się nie odezwał, zabrał się za to za jedzenie. Choć o kulturze z jego strony można było jedynie pomarzyć.
-Smacznego Myobu,. - rzekł z uśmiechem
Po śniadaniu wspólnie pozmywali, choć bez udziały chłopaka, Kai zaprał się za pisanie wszak termin gonił.
Spokój przerwał odgłos tłuczonego szkła, w jedną krótką chwilę znalazł się w kuchni. Zastał tam Youkai stojącego nad fragmentami butelki i szkarłatną plamą.
-Co się stało?
-Chciałem się napić tego soku. - wymamrotał
Białowłosy chwycił odłamek z nalepką, jego zamaszyste i pochyłe pismo było łatwo rozpoznawalne.
-To nie sok, to było trzyletnie słodkie wino.
Psowaty wzruszył lekceważąco ramionami, tego było już za wiele.
-Won. - powiedział cicho - Won mi z oczu.
W jego głosie nie było gniewu czy groźby, to był rozkaz od którego Greac'owi zjeżyło się futro. Jak szybko tylko potrafił wybiegł z pomieszczenia, pisarz zabrał się za sprzątanie. Nie mógł się już skupić, nalał sobie ognistego wina, które sam wydestylował i zaczął przygotowywać obiad.

XXX

-Oho! Nasz gospodarz jest zły. - rzekł Sael do Myobu
Oboje przyszli zwabieni zapachem kurczaka z ananasem.
-Coś się stało? -spytała
Gdy się odwrócił na jego twarzy był tylko ciepły uśmiech.
-Nie, spokojnie. Siadajcie, zaraz jemy.
Greac pojawił się jako ostatni, łypał spode łba na Kai'a gdy ten z perfidnym uśmiechem postawił przed nim talerz. Zjedli w milczeniu, a atmosfera była ciężka niby w grobowcu.

-Sael, zostań i pilnuj ich. Muszę zabrać się za przygotowania do festynu.
Youkai skinął głową i zręcznie skrył dłonie w rękawach szaty. Białowłosy zaś wyszedł, dało się słyszeć jak rusza ostro samochodem spod domu. Starszy zasiadł z powrotem sięgając po kieliszek białego słodkiego wina, było tylko jego gdyż Widzący pijał tylko czerwone. Puste oczy maski przyjrzały się klarowności płynu, z rozmyślań wyrwało go skrzypnięcie krzesła. Lisica wpatrywał się w niego z niemal nabożnym lękiem.
-Spokojnie moje dziecko, ja nikogo nie krzywdzę. - rzekł przyjaznym tonem
Kiwnęła głową, przez chwilę biła się z myślami.
-Wiesz co go trapi? - spytała cicho
Zaśmiał się patrząc na nią.
-O to ci chodzi? To proste, twój młody przyjaciel jest wrogiem na jego terytorium.
Wyjrzał przy tym przez szklane drzwi tarasu, psowaty biegał po ogrodzie.
-Gdybym miał go jakoś określić to porównałbym go do dumnego wilka. Tymczasem on - wskazał Greac'a - jest jak szczeniak.
Zamyśliła się, nie znała go zbyt dobrze lecz ufała nie wiedzieć czemu.
-Jaki on jest, tak na prawdę?
Tym razem to Sael się zamyślił, teatralnym gestem podrapał się po podbródku i upił łyk wina.
-Jest... Niespotykany. Do każdego ma inne podejście, łatwo to zauważyć. Ciebie traktuję... Jak małą księżniczkę. Mnie zaś jako starego sługę, często wymaga i krzyczy lecz nigdy nie okazał braku szacunku. Sama widziałaś, jego kontakty z nami są lepsze niż te z ludźmi.
Tu miał rację, choć Myobu nie mieszkała tam długo to poznała kilku Youkai czy choćby widziała jak go odwiedzają. Ludzi nie widziała żadnych.
-Nie zaprzątaj sobie tym myśli, tak jest dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz